Kręta moja krótka dotychczasowa droga wraz z Alcest przemierzana, gdzie napotykam raz mnóstwo muzycznych elementów pochłanianych bezkrytycznie i tych jakie w większej dawce niekoniecznie na dłużej są w stanie mnie w swoim towarzystwie utrzymać. To też z pełnym zaangażowaniem na pierwszy ogień korzystałem z zawartości Spiritual Instinct (2019), czując że do zwiewnego, "mgiełkowego" zawodzenia wokalisty, kontrastowego blackowym skrzekiem będę w stanie z czasem przywyknąć, jak i w pełni doceniać hipnotyzujące, nie tak całkiem oczywiste jakby złośliwe głosy anty do klimatycznego metalu nastawione sugerowały kompozycje. Tak na wysokości roku 2019-ego zakładałem, gdy wspomniany album rozdziewiczałem, a trochę już inaczej począłem myśleć, kiedy przed kilkoma miesiącami dotąd ostatni studyjny krążek Francuzów miał premierę. Co mnie się bardzo podobało, a co mnie przynudzając na przecież jeszcze piękniejszym (ach te melodie) Les Chants De L'Aurore obiektywnie odstręczało mając prawo uznać że wyrażam się jasno, do własnej refleksji w temacie odsyłając - zauważyć. Kodama wszakże teraz na tapecie i kręcąc się wokół Alcest dyskografii, obwąchując wciąż nie do końca śmiało stwierdzam, iż taki Alcest mnie najbardziej wciąga, bowiem rytmika jego na tyle zmienna, mimo iż w transowym stylu podana, że jej charakter zmierzający za każdym razem do punktów kulminacyjnych i zwrotnych posiada cechy uzależniające - a na pewno cudownie odprężające. Trudno nie ulec także zawsze urzekającej stronie melodyjnej, jaka jednak na Kodama i wciąż jeszcze na albumie sprzed pięciu laty silnie akcentowana zdaje się solidniejszymi ofensywami mocniejszego uderzenia. Siła jednako tkwi w Kodamie największa, a najbardziej magnetyczna pokusa Alcest albumów w kojącym nerwy oddziaływaniu i fascynujących odniesieniach do natury i kultury Japońskiej. Z tego co doczytałem Kodama oznacza leśne duchy zamieszkujące i chroniące stare drzewa, co posiada akurat wpływ na moją wyobraźnię i aktywuje ją w tym mało męskim, bo niezwykle wrażliwym segmencie romantycznej emocjonalności. Teraz gdy znam już trzy Alcest studyjne wydawnictwa i zatapiam się też z dużą przyjemnością od czasu do czasu w jednym z na żywo w sieci zamieszczonych występów, powrócę na sto procent do ostatniego krążka i zapytam sam siebie otwarcie o co mi chodzi, że on wchodzi i wychodzi - że może mnie usypiać, a to odbieram jako pewnego rodzaju jego wadę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz