poniedziałek, 3 lutego 2025

The Hellacopters - Overdriver (2025)

 

Jestem zaskoczony że tak szybko po powrocie The Hellacopters wyskakują z kolejnym dużym studyjnym materiałem, a wręcz w szoku pozostaje po jego odsłuchach, bowiem w najśmielszych marzeniach nie spodziewałem się że dwójka po przerwie będzie płytą tak doskonałą. Kupuję ją w całości bez jakichkolwiek uwag, zauważając że jest idealnie jak na energetyczna stylistykę czasowo skonstruowana - ani nie czuje się niedosytu, ani przesytu. Wszystko w punkt wbite tak w kwestii dopasowania do moich formalnych wymogów (po prostu jak się kończy, to instynktownie się ją włącza od nowa), jak i muzycznie pękająca wręcz w szwach od doskonałej kompozytorskiej roboty, gdzie prym wiedzie styl do jakiego ekipa Nicke oczywiście przyzwyczaiła, lecz tym razem dosmaczony większą różnorodnością aranżerską, stąd Na Overdriver słychać czystego rock'n'rolla tak bliskiego najbardziej archetypicznym wzorcom sprzed ponad pół wieku, ale z jeszcze większą swobodą korzystającego z innych niż wyłącznie dość prostych rytmicznych rozwiązań, albowiem z domieszką może nie typowo bluesowego, tylko a'la współczesnego retro rockowego pulsu. Bardzo blisko (jak mi na myśl przychodzi teraz na przykład porównanie) milczącego od lat, być może rozwiązanego Gentleman's Pistols. Kto kojarzy to z miejsca zajarzy do czego piję i gdzie leży ten sugerowany szkopuł, że Overdriver dla mnie jest krążkiem najbardziej atrakcyjnym w dorobku The Hellacopters być może od momentu gdy się nim zainteresowałem. Na czoło wysuwa się Soldiers On z podbijanym brzdąknięciami pianina skocznym drive'm i kapitalnymi gitarami, rzeźbiącymi całkiem jak na bezpośredniego rock'n'rolla niebanalne motywy, jednako nie jest jedyny w stawce który pomimo klasycznej formuły daje się poznać również od strony lekkiego zaskoczenia - uwierzcie że ja tu słyszę mnóstwo drobiazgów które powodują, iż Overdriver się spośród innych albumów grupy jednak wyróżnia. Jest poza tym przede wszystkim naładowany kapitalnymi melodiami, znakomitymi liniami wokalnymi, czy nawet świetnymi klawiszami i przede wszystkim solówkami atrakcyjnymi jak cholera dla mojego ucha oraz jego brzmienie to mistrzostwo świata w naśladowaniu najlepszych wzorców - niby pastelowe, jak gdzieś doczytałem trafne spostrzeżenie KREMOWE, a zarazem odpowiednio garażowe, choć o szorstkości typowej nie ma co mówić, bowiem jest ono przede wszystkim bardzo przyjemne. To nie jest przecież odpychający nieosłuchanych, punkowy poniekąd garaż, tylko bardzo korzenne beatlesowskie, tudzież mniej znane ale nie gorsze z tego okresu granie, gdzie piosenki mają wspomniany rock'n'rollowy drive, ale także popową aparycję i mnie się taki układ o takiej manierze ogromnie podoba. Uznaję zatem że SZOK - The Hellacopters osiągnął tutaj szczyt. Pytanie czy okaże się iż szczyt szczytów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj