środa, 25 listopada 2015

Suffragette / Sufrażystka (2015) - Sarah Gavron




Taka sytuacja - kino studyjne, obecnych około 20-30 kobiet i ja rodzynek. Stąd pytanie, czy płeć męska ma głęboko w poważaniu ten temat? To uprzedzenia, arogancja, może brak M16 czy innego ustrojstwa w łapach kogoś w rodzaju Johna Rambo, o zbojkotowaniu seansu zdecydował. Wiem, rozumiem na seansie wieczornym pewnie proporcje zostaną wyrównane - jaki odpowiedzialny chłop w poniedziałek w czasie wytężonej harówy, tak około 14-tej ma czas na kino. :) Ja sobie na ten zuchwały luksus pozwoliłem i nie żałuję, bo prócz poniekąd znanej historii walki kobiet o prawo wyborcze w królestwie Wielkiej Brytanii, obejrzałem przede wszystkim sprawnie skonstruowany dramat, którego główną bohaterką młoda kobieta - upokorzona, bezsilna, a w konsekwencji doprowadzona do najwyższego poziomu frustracji, przez co zdolna do gigantycznych poświęceń. Matka, córka i buntowniczka, która przechodzi swoistą przemianę postaw, od pogodzonej z rzeczywistością, wychowanej w duchu pokory konformistki, do oddanej sprawie bezgranicznie, pełnej zapału aktywistki. Postawiona pod ścianą radykalizuje swe poglądy, podejmuje nierówną walkę z systemem opartym na bezduszności i ignorancji. I to by było tyle, bo tutaj przede wszystkim Sarah Gavron na człowieku się skupia i chociaż pod względem psychologicznym nie buduje głębokiej diagnozy, przyczyny nieco spłyca, dodaje sporo kobiecej ckliwości, która łzy intensywnie spływające po poruszonej twarzy prowokuje i do konstrukcji postaci poniekąd za wiele banału wprowadza, to akurat ma "szczęście", że do roli Maud Carey Mulligan zatrudnia, a wśród postaci drugoplanowych Helenę Bohnam Carter i Anne-Marie Duff obsadza. Dzięki tym wspaniałym aktorkom, z obrazu który w żadnym stopniu od strony wizualnej, artystycznej czy ogólnie technicznej ponad poprawność się nie wznosi, powstało kino wartościowe nie tylko przez pryzmat podniesionego tematu. Może nie każdego porwie, może nawet i nie przekona ale z pewnością w kilku fragmentach poruszy - chyba, że jesteś widzu zwolennikiem kina jedynie z ostrą wymianą ognia. :) Ty lepiej zamiast wybrać się na seans przypilnuj sobie by browar odpowiednio został schłodzony.

P.S. Małe wyjaśnienie odnośnie mych prywatnych przekonań, żeby była jasność. Krótko - równouprawnienie bezwzględnie tak, współczesny wojujący feminizm, generalnie chyba nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj