czwartek, 4 lutego 2016

Spotlight (2015) - Tom McCarthy




W sensie problematyki poruszonej szerzej na marginesie, natomiast w kwestii wartości czysto warsztatowej będzie w miarę krótko. Spotlight to świetnie, bo bez wpadek zrealizowany klasyczny thriller opierający się na obserwacji dziennikarskiej pracy śledczej. Obraz który można śmiało nazwać w miarę standardową próbą poprawnego wykorzystania ogromnego potencjału scenariusza i równie sporych warsztatowych możliwości aktorów. Nie doświadczyłem niczego co by mnie wyjątkowo mocno poruszyło, bo znając tematykę przygotowany byłem na dawkę wiedzy oczywistej, która jedynie skalą i detalami mogła zaskoczyć. Nie zostałem także rozczarowany, gdyż dzięki odpowiedniemu zbalansowaniu dynamiki akcji i wartości merytorycznej historii podpartej aktorską biegłością seans przykuł moją uwagę na tyle mocno, że nie odjeżdżałem w myślach w rejony życiowych spraw bieżących. Nic poniżej oczekiwań i też nic ponad to czego się spodziewałem - mocne kino skupione na rdzeniu i wokół niego zaplatające ściśle uzwojenie. :) To zarówno wada jak i zaleta obrazu Toma McCarthy'ego, bo uniknął reżyser tym sposobem zagłębiania się w szeroką tematykę i rozmieniania się na drobne - skupił na sednie i przez to wiele z dylematów potraktował marginalnie. Nie utonął w wątkach pobocznych i jednocześnie nie dostarczył bardziej intensywnych emocji, które one by gwarantowały. Coś za coś, czyli zysk kosztem i koszt zysku. 

P.S. Zamiatanie pod dywan wszelkich afer w Kościele Katolickim jest poniekąd zrozumiałą tendencją, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę budowaną od wieków zbiorową mentalność hierarchów tej instytucji. Przekonanie o nieomylności, stawianie się nie tylko w roli pośredników pomiędzy Bogiem, a zwykłym człowiekiem ale i nierzadko kreowanie się bałwochwalczo na istoty ponadludzkie. Brak pokory, egocentryzm znamienne rozumienie dobra wspólnoty ponad jednostką i dodatkowo w zasięgu środki finansowe pozwalające na nieograniczony dostęp do wszelkich dóbr i idące za tym możliwości kreacji rzeczywistości równoległej, bo jak inaczej nazwać rozszczepienie na wizerunek oficjalny i faktyczny. Bezwzględna machina sterowana z Watykanu stała się synonimem określenia manipulacja, a mechanizmy w tym totalnym systemie stosowane winny być omawiane na wykładach akademickich jako rodzaj wzorca. Żarna mające przywracać sprawiedliwość mielą na tyle wolno aby czas pokrył sprawy wystarczającą warstwą kurzu. Co nie wyciekło nie istnieje, a jak nawet jakimś absolutnie "nie bożym cudem" wyszło na światło dzienne to przecież musi to być spisek wszelkich wpływowych grup walczących bezpardonowo ze Świętym Kościołem. Nie podlega dyskusji stwierdzenie, że jedynie całkowite zaślepienie wyznawców aktywujące mechanizmy wypierania może przekonać do oficjalnie kreowanego wizerunku. Jeśli jednak w człowieku resztki realizmu, zdrowego spojrzenia i prawdziwej, nie wyreżyserowanej przyzwoitości pozostanie on odporny na język propagandy. Na prostych jednako doprowadzonych do perfekcji schematach strategia kościelnych hierarchów oparta i póki w ludziach mniej rozumu, a więcej prymitywnych emocji póty będzie ona skuteczna. Temat nieprawdopodobnie szeroki i równie głęboki stąd wstęp przydługi. Nie mam jednak zamiaru w zaangażowanym publicystycznym uniesieniu pastwić się nad kwestią funkcjonowania watykańskiej armii administracyjnych najemników i dla równowagi z dużym szacunkiem pisać o przypadkach księży z powołania, dla których życie w służbie innego człowieka jest nakazem nadrzędnym, a odpowiedzialność za podłość współbraci ciężarem ogromnym. Nie miejsce i czas na wyjaśnianie złożonej natury kapłańskiego powołania i rzeczywistego jego wymiaru. Rola Kościoła nie jest czarno-biała, a skrajne rozumienie wszelkich idei prowadzi tylko i wyłącznie do radykalizowania poglądów i szczucia na siebie nawzajem ich zwolenników. Póki jednak Watykan nie uderzy się mocno w pierś, nie przyzna do licznych skandali i na bieżąco nie zacznie rozliczać się tonami "zgniłych jabłek" dla mnie ten obraz będzie miał jednoznacznie czarną barwę. Z pełną determinacją należy potępiać wszelkie udowodnione zbrodnie, szczególnie na osobach bezbronnych, wchodzących w życie w przekonaniu, że ludzie dobrego słowa są także ludźmi dobrego czynu. Zniszczenie w dzieciństwie budowanego fundamentu to skazanie ofiar na wieczne próby inscenizowania stabilizacji w próżni - funkcjonowaniu z poczuciem nieuzasadnionej winy i niezrozumiałej kary, z wewnętrznym cierpieniem psychicznym i zewnętrznym jego maskowaniem. Psychomanipulacja polegająca między innymi na tłumieniu naturalnych potrzeb w imię czystości i zasad doprowadziła w konsekwencji do głębokich zaburzeń psychicznych i ich reperkusji w postaci wszelkich dewiacji natury seksualnej. Opóźnienia psycho-emocjonalne u księży molestujących nieletnich stały się normą i jednym z głównych powodów traktowania przez nich otoczenia instrumentalnie dla egoistycznej potrzeby zaspokojenia stłumionych popędów przybierających formy zboczeń. Naciągane racjonalizowanie tych zachowań i usprawiedliwianie czynów nie powstrzymuje, one dają przyzwolenie na kolejne akty przemocy. Bez serca, bez sumienia i niestety bez odpowiednio proporcjonalnej do czynów odpowiedzialności. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj