czwartek, 8 października 2015

Mommy / Mama (2014) - Xavier Dolan




Wybitne kino, to autentyczne emocje wydobyte z perfekcyjnej symbiozy obrazu, dźwięku i treści. Przepis prosty w praktyce nader trudny do osiągnięcia, bo wprawny widz jest szczególnie uczulony na sztuczne pozy, kiedy historię prosto ze zwykłego życia ogląda. Wychwytuje sprawnie pretensjonalność w nadmiernej poetyckości zawartą, nadęcie w przeintelektualizowanej diagnozie czy nieskromność w pouczającym tonie. Tych między innymi pułapek uniknął Dolan dostarczając niezwykle dojrzałej, rozbudowanej merytorycznie i jednocześnie kameralnej formalnie opowieści z poruszającym muzycznym komentarzem. Stworzył dzieło doskonałe mając zaledwie 25 wiosen i po raz kolejny pozostawił mnie w zakłopotaniu i ekscytacji z pytaniem jak ogromny musi być jego talent, jak sprawny już warsztat i ponad standardowo złożone zdolności obserwacyjne, iż w tak młodym wieku zawstydza spore grono utytułowanych twórców kina. Ten potencjał jest niebotyczny - jakie przed nim wyjątkowe jeszcze dzieła aż trudno sobie dziś wyobrazić. Dolan statystycznie widzi więcej, perspektywę posiada szeroką, intuicję celną, warsztat biegły, artystyczną wrażliwość nieszablonową, a emocjonalność jaką na ekran przelewa jest żywa i wiarygodna. To artysta już teraz kompletny, w idealnych proporcjach wykorzystujący młodzieńczą świeżość spojrzenia i wprawę rutyniarza. Zadacie pewnie pytanie w pełni uzasadnione, czemuż to pisząc o konkretnym obrazie skupiam się przede wszystkim na lawinie komplementów w stronę jego twórcy kierowanych? Odpowiedź banalna moją pokorę wobec własnych ograniczeń podkreśla. Jestem pod tak ogromnym całościowym wrażeniem obejrzanego dzieła, jego wielowymiarowości, przenikliwości i przede wszystkim przesłania jakie niesie, iż kilkuzdaniowe opracowanie treści tej wnikliwej analizy relacji pomiędzy matką, a synem w całej złożonej konstelacji przyczyn, wpływów, impulsów jest ponad moje możliwości. Chylę zatem czoła przed Dolanem, iż spostrzega to czego zdecydowana większość widzieć nie chce lub zwyczajnie dostrzec nie potrafi, bo prymitywność zainfekowała przestrzeń publiczną proste szablony percepcji narzucając i taśmowo bezduszne egzemplarze ignorantów produkując. Dziś niestety prostactwo i radykalizm wokół króluje i z tego tronu na jaki bezczelnie się wspięły zejść zamiaru nie mają - szybko abdykacji czy detronizacji nie przewiduję. Zakładam, że takie realia utrudniają funkcjonowanie osobom podobnym Dolanowi wszak nic tak człowieka wewnętrznie nie jest w stanie rozmontować jak własna inteligencja i wrażliwość w zderzeniu z arogancją i tępotą umysłową otoczenia. Wentylem bezpieczeństwa dystans wypracowany i ironia wrodzona, czego życzę lub może życzyć już nie muszę - one przecież wyłącznie walorami wartościowych osobowości, a taką przez pryzmat filmów u Dolana widzę. Stąd uznanie moje wobec dokonań tego młodziana podkreślam i baczne przyglądanie się jego dalszej działalności artystycznej deklaruje, a każdemu kto jest w stanie usunąć klapki ze swoich oczu seans z Mommy polecam. 

P.S. 1 Tylko na cholerę taki format obrazu z takim pytaniem w ten kwadracik na ekranie się wpatrywałem - do momentu kiedy wszystko stało się jasne, sugestywny to zaprawdę był manewr. 


P.S. 2 I czy tylko ja widzę tu Kevina McCallistera? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj