Będzie
krótko - zawód, rozczarowanie, powrót do przekonania, że legenda nigdy na taki
status nie zasługiwała, bo jeśli przyznawać go za albumy przełomowe, idealne to
tylko Verses of Steel dawałaby im taką wartość. Niestety po krążku który przekonał
mnie do nich tak do końca przyszedł rzemieślniczy wypiek z jedynie robiącą
wrażenie grą Ślimaka. Aranżacyjnie bez blasku pomimo różnorakich prób,
zagęszczonych struktur, dość ciekawych
pojedynczych zakrętasów czy melodyjnych motywów, którym daleko o lata świetlne
do tego co wysmażyli na poprzednim wydawnictwie. Być może ktoś kto zna się na
ich twórczości lepiej niż ja zjedzie moje wypociny ale z przykrością stwierdzam, że Olass był ich wybawieniem bez niego są jedynie tym czym byli do Verses - przeciętnym
zespołem wbitym w buty kultu. I jak tu się dziwić, że poza Polski grajdołek
nigdy nie wypłynęli. R.I.P. Olass! R.I.P. Acid Drinkers!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz