wtorek, 4 czerwca 2013

Deftones - Koi No Yokan (2012)




Proces wgryzania się nowego materiału Deftones do mojej świadomości zakończony drugim z rzędu sukcesem Chino i kompanów. I rzecz to dla mnie tym bardziej niewiarygodna, iż kiedy w przeszłość spojrzę zawsze zastanawiało mnie gdzie tkwi sedno tej "kultowości" jaką maniacy darzą formację. Nie zauważałem jej pomimo prób kilku podejmowanych i kiedy to odpuściłem już sobie poszukiwania rok 2010 przełom przyniósł gdy Diamond Eyes na świat przyszło. Od momentu tego przez ekipę zza wielkiej wody kupiony zostałem, jednak do dnia dzisiejszego w starych wydawnictwach magii nie odnajduje. W takich okolicznościach skupiłem się rzecz jasna na przyszłości formacji i po tak zniewalających odczuciach w kontaktach z diamentowymi oczyma na nowy krążek wyczekiwać z niepokojem zacząłem. Obawy na szczęście już wstępnie rozwiane zostały przez single w necie jakiś czas przed premierą hulające. Uspokojony zatem trzeźwo na nowe dokonanie patrząc szansę dałem aby Koi No Yokan okrzepł i weryfikacji wstępnej po kilku miesiącach intensywnej z nim komunikacji został poddany. Wrażenie to zdecydowanie korzystne dla krążka oceny, łączy on w sobie bowiem wszystko to co na poprzednim diamencie zachwycało. Wokalną wyjątkową Chino manierę, pełne energii, kopiące wysokim stężeniem adrenaliny żywiołowe petardy, melodyjne frazy czy wręcz ambientowe, leniwie płynące plamy budowane za pomocą nienachalnej elektroniki. Jednak to co najważniejsze patrząc subiektywnie na całokształt dokonań grupy najbardziej cieszy, iż od poprzedniego albumu paradoksalnie, wzbogacenie kompozycji o chwytliwe patenty do jednoczesnego wysmakowanego charakteru muzycznej zawartości się przyczyniły. Uniknęli dzięki temu sytuacji gdzie doszukuje się aury kultu dlatego, iż kompozycje niezrozumiały charakter posiadają przez co z pewnością ambitne i wysokich lotów są. Moreno zauważył prawdopodobnie, że kierunek który przy poprzedniczce obrali ku dojrzałości ich prowadzi, gdzie surowa w formie wściekłość w pewnym sensie pokorą zastąpiona została. Przyczyna tego z pewnością spora w zdarzeniu losowym tkwi, które piętno wyraźne na zespole odcisnęło - jakkolwiek by to nie zabrzmiało wielki udział w tej metamorfozie i obecnym kształcie twórczości Deftones Chi Cheng (RIP) posiada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj