poniedziałek, 3 czerwca 2013

Serj Tankian - Harakiri (2012)




Cieszę się okrutnie, że po nieudanych pseudo-symfonicznych eksperymentach na Imperfect Harmonies, Tankian do kompozycji w których od lat odnajduje się najlepiej powrócił. Harakiri bowiem to monolit, który w swoim wnętrzu zarówno "systemowe" petardy jak i pełne niekonwencjonalnych rozwiązań pulsujące struktury ukrywa. Album to zwarty, zdecydowanie o potencjale komercyjnym większym niż Elect the Dead - jednak w żadnym momencie granicy kiczu nieprzekraczającym. Muzyczna wrażliwość i kompozytorskie wyczucie Serja pozwala utworom, nawet tak blisko popularnej popowej estetyki egzystującym efektu spłycenia unikać. Nasycenie numerów wysmakowanymi detalami, wespół z melodyczno-wokalnymi orientalizmami szanse daje w tych pierwotnie prostych kompozycjach wciąż nowe wątki odnajdywać. Po wielokrotnym z albumem kontakcie jeden wniosek podsumowujący nasuwa się wyraźnie - Tankian przerostu formy nad treścią uniknął.

P.S. I ten do Occupied Tears obrazek. Miód w postaci najczystszej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj