Przez
kilka ładnych lat żyłem w nieświadomości, że niejaki legendarny Matt Pike
nagrywa pod szyldem High on Fire albumy, które na moim ośrodku słuchu wrażenie
zrobić mogą zdecydowane. Na całe szczęście zwabiony świetną oprawą graficzną
najnowszego krążka spróbować postanowiłem cóż pod tym obrazkiem ukrywać się
ciekawego może. Intuicja tym razem trafną niezwykle podpowiedź mi dała, bowiem
De Vermis Mysteriis okazał się albumem,
który na nowo dał mi nadzieje, że w dźwiękach gdzie gruzu i brudu, a i melodii
niebanalnych nie brakuje coś ciekawego się zdarzyć jeszcze może. Szczególnie
gdy tuzów z Down ostatnie kroki dosyć nieczytelne się wydają - spadek formy
między wierszami na muzyczny biznes zrzucić próbują. Ale akurat o tym w
szczegółach innym razem! Tu mowa przecież nie o spadku formy, a formy tej
wzroście. Spryt wodza formacji i wyczucie niemałe w tym, że ciosy szybkie,
gwałtowne o motorheadowym pochodzeniu ze stonerowo-doomowymi walcami połączył
smaku dodając szczyptą finezyjnych miniatur pomiędzy powyższe wplecionych. Na
fundamencie przez intensywną pracę sekcji rytmicznej budowanym nakładając
rozjazdy gitarowe, ciężkie, masywne zwolnienia z galopadami przeplatając.
Dzięki temu album żyje różnorodnymi barwami przez co nudzić się słuchaczowi nie
pozwala. I życzyć sobie tylko wypada by tendencje wzrostową zachowali i w
przyszłości kolejnym gwałtem na ośrodku słuchu raczyć mnie zechcieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz