Wchodzimy
do studia, podpinamy się pod piece i nagrywamy to co intuicja nam podpowie!
Ograniczamy aranże do odpowiedniego wiosłowania z pulsem perkusyjnym
intensywnym, wszystko w ramach czystego, niczym nieskrępowanego korzennego
retro rocka! Tak mam wrażenie mógł wyglądać proces przygotowania nowej
produkcji The Sword - albumu Apocryphon, który żadnych nowych terenów nie
odkrywa, jest zaprzeczeniem jakichkolwiek
tendencji poszukiwawczych. To nic innego jak jasny manifest głoszący, że
poprzedni longplay był na tyle dobry, że pozostaje nam jedynie stworzyć jego
kontynuacje. Zespół wyraźnie przyjął strategie zachowawczą, która jak historia
współczesnej muzyki nader często pokazuje nie zawsze przynosi oczekiwane
skutki. Trzymanie się wypróbowanych schematów jednak w tym przypadku zdaje się
dało bardzo solidne rezultaty. Mam jednak nadzieje, iż kolejnym krążkiem The
Sword będzie w stanie swoją tożsamość uzupełnić o intrygujące, świeże
pierwiastki wszak konkurencja w tej konwencji przypuściła ostatnio bardzo silną
ofensywę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz