wtorek, 4 czerwca 2013

Down - IV Pt.1 (2012)




Słucham i zrozumieć nie potrafię jak muzykę swojej grupy można tak lekkomyślnie z najistotniejszego pierwiastka obedrzeć! W przekonaniu moim bowiem albumy Down dzięki żonglerce różnymi formami z wyraźnie odciśniętym własnym piętnem dawały możliwość odnalezienia na ich krążkach miażdżącego doom-sludgeu, chwytliwego stonera jak i bluesowych emocji, a wszystko podbite charakterystycznym bagnistym klimatem Nowego Orleanu. A co dostajemy na The Purple? Kawałki niewiele się od siebie różniące, obracające się wokół jednej stylistyki, instrumentalnie, kompozycyjnie tylko solidne, obdarte jednak z charakteru, który kiedyś sprawiał, iż każde poprzednie wydawnictwo Down pozwalało na odkrywanie krążków w różnych wymiarach. Powyżej aspekt muzyczny, teraz kilka słów o pokrętnej logice usprawiedliwiającej taki krok. Mianowicie wszelkie wypowiedzi towarzyszące powstawaniu albumu i wprowadzaniu go na rynek można by streścić w następujący sposób. Płyty w tych czasach się nie sprzedają to nagrajmy w przeciągu krótkiego okresu cztery albumy 35 minutowe, nazwijmy je epkami i sprzedajmy w cenie zbliżonej do longplaya! Ratunku! Nie ogarniam takiej przewrotnej logiki. Chyba, że zwyczajnie mając przekonanie o posiadaniu oddanej rzeszy fanów albumu z prawdziwego zdarzenia im nagrywać się nie chciało - bo zwyczajnie to się nie opłaca. Ale jak tu taką filozofię z gadką Anselmo o oddaniu scenie i fanom odbierać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj