Kontrowersyjna
tematyka w polskim kinie rządzi, tak jakby konserwatywna narodowa mentalność
miała być przełamywana by równowagę swoistą w ogólności osiągać. Było w
ostatnim czasie o Romach (Papusza), Żydach i powojennych reperkusjach w
PRL-owskich realiach (Ida) oraz homoseksualnych męskich fascynacjach (Płynące
wieżowce). Cieszy mnie to poniekąd, gdyż taka tematyka w telewizji
publicystycznej w estetyce warczących na siebie politycznych błaznów wyłącznie
istnieje, a dziesiąta muza szerzej problematykę pokazuje – głębiej i w sposób
dużo dojrzalszy. Tym tropem po części Jan Kidawa-Błoński podążył i przełomowy
okres końca II wojny światowej tłem dla lesbijskiej relacji Żydówki i Polki
uczynił. Czy z sukcesem, niestety
wątpliwości mam. Trochę mieszane odczucia rządzą, bo z jednej strony niby
wszystko trzyma poziom, jednocześnie wzbudzając przekonanie, że coś się tu nie
zgadza. Czegoś brakuje, coś drażni i w pełni wkręcić się w fabułę nie pozwala.
Problemem może licha wiarygodność postawy Janki, ten obłęd z zazdrością, a tym
bardziej z uczuciem niewiele mający wspólnego. Niezrozumienie zachowania
bohaterek, totalna fragmentami ich beztroska jak i pobieżne potraktowanie
pewnych detali psujące autentyczności historii. Pomimo tego trudno
definiowalnego poczucia niedosytu czy wrażenia naiwności obraz to poprawny. Przeanalizuje
go pewnie jeszcze precyzyjniej i może wątpliwości znikną. :)