Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Simon Stone. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Simon Stone. Pokaż wszystkie posty

piątek, 19 lutego 2021

The Dig / Wykopaliska (2021) - Simon Stone

 

Od początku rzuca się w oczy specyficzny montaż z krótkimi aczkolwiek bardzo poetyckim cięciami oraz szczególna w swojej charakterystyce praca kamery z ręki. Ciekawa perspektywa kadrowania z pływaniem kamery w dostojnym ruchu, która myślę wypływa z fascynacji unikalnym stylem kadrowania Emmanuela Lubezkiego, wykorzystanego w ostatnich jak dotąd w filmach Terrenca Mallica i wpływającego tutaj bezpośrednio na charakter nowej produkcji Simona Stone’a. Inspiracja owa sprawia u Stone’a jednak wrażenie bardziej powściągliwie (w sensie oszczędniej) stosowanej metody i tym samym narracyjnie szczęśliwie siedzi w konserwatywnym przekonaniu, iż obrazowy dźwięk i pięknie umuzykalnione kadry, wraz z czytelnym przekazem potrafią klasycznie urokliwie historie przedstawić. Arcysmutny to film o przemijaniu i uczuciach towarzyszących pozostawianiu po sobie wspomnień oraz historii zaklętej w przedmiotach. Świadoma reżyseria, dystyngowane aktorstwo, poruszające losy bohaterów, pełne szacunku ludzkie relacje, melancholijne spojrzenia, wysublimowane uczucia i emocje we wzruszającej oprawie. Piękny film wyłącznie dla wrażliwego widza, co nie oznacza iż stanowczo odradzam z nim kontaktu osobom jałowym emocjonalnie, bowiem kropla drąży skałę. Zniechęcam jednak usilnie osobników uczulonych na "lawendowo-naftalinowy" zapaszek. ;)

środa, 17 sierpnia 2016

The Daughter / Powrót (2015) - Simon Stone




Tak jakbym dwa odmienne filmy oglądał - pierwszy trwający niemal godzinę, która była męką i nużyła okropnie, wytrwać do końca nie pozwalała. I drugi, ponad dwa kwadranse, gdzie wszystkie odpowiedzi systematycznie udzielane emocje bardzo silne wywołały. Natężenie smutku i dramatycznych reperkusji wydarzeń z przeszłości, ich wpływ na każdą postać tego dramatu to skrajnie przytłaczające dla widza doświadczenie. Trudno w tym momencie pisać o szczegółach warsztatowych i jakkolwiek oceniać wartość obrazu, kiedy intensywny finał tak sugestywnie druzgocący psychicznie obrót przybrał. Przyznaję, że absolutnie nie spodziewałem się, że taki z początku mdły zakalec okaże się gwałtownie  poruszającym dramatem. Ostrzegam jednak, że osiągnięty efekt dla części z widzów może okazać się szczwaną manipulacją wykorzystującą z premedytacją i bez jakichkolwiek hamulców telenowelowe wzorce, tutaj akurat podane w surowej oprawie, autentycznym anturażu i przekonującej formie. W moim odczuciu była to właśnie tego rodzaju szarża, fakt skuteczna lecz wywołująca mieszane odczucia. Czy czując w tym podstęp, powinienem głęboko i z powagą przeżyć wraz z bohaterami ich traumę, czy może raczej pozostać niewrażliwym na jej wyreżyserowaną melodramatyczność? Myślę, że gdzieś w połowie tego tekstu padła już na to pytanie odpowiedź. 

Drukuj