środa, 16 marca 2016

Demon (2015) - Marcin Wrona




Niełatwo jest myśli po seansie w spójną całość zebrać, tak po prawdzie to dla mnie męka kolosalna by tych kilka zdań skreślić. Pytanie co chciał osiągnąć Marcin Wrona kręcąc obraz, który tak na pierwszy rzut oka jest pełen skojarzeń z Weselem Wojtka Smarzowskiego? Rozumiem, że sama bliźniacza wizja wiejskiego wesela nie czyni Demona kalką wspomnianego, jednak natychmiast nasuwa porównania z przenikliwą diagnozą mentalności polskich prowincjonalnych społeczności, dokonaną przed kilku laty przez Smarzowskiego. Po drugie czyniąc fundamentem obrazu kontrowersyjną bo niejednowymiarową historyczną relację między Polakami, a Żydami sprowadza na siebie zarzuty o artystyczno-polityczny koniunkturalizm i sięganie po raz wtóry do tematu w Polskim kinie ostatnio obecnego może i w nadmiarze. Dodatkowo zamknął to polskie w bólach rozliczanie się z grzechami i przywarami w formule niemal nieobecnej w naszym kinie. Horror jest tym modelem, bo Demon od strony wizualnej wyraźnie czerpie garściami z tej estetyki jednak za sprawą dużo głębszego przesłania niźli wyłącznie straszenie opętaniami, zachowuje odpowiedni dystans i proporcje wyważone między metafizyką, a intelektualną publicystyką. Wrona z premedytacją wykorzystał matryce gatunkową jako punkt wyjścia, którą to skutecznie przełamał mocnym akcentem dającym impuls do refleksji. Zrobił to z pomocą całej ekipy w sposób warsztatowo fenomenalny (aktorzy, scenografia, zdjęcia i muzyka), dając rodzimemu kinu nie tylko kolejny obraz między innymi przywołujący na nowo demony z przeszłości tak skutecznie obecnie za pośrednictwem zbiorowej pamięci o niepamięci wypierane z narodowej świadomości, ale także udowodnił, iż można zręcznie posługując się kliszami stworzyć coś intrygującego i własnego. Prawda jakby skomplikowana nie była nas wyzwoli, lustro bynajmniej nie krzywe obnaży, a zabawa formą, cytatami i kapitalny warsztat dostarczy rozrywki i przeżycia artystycznego. Pytanie tylko czy nie była to misja zbytnio dla niego samego psychicznie wyczerpująca.

P.S. Śmierć reżysera i jej okoliczności dostarczyły dodatkowego kontekstu - dosłownie niewiarygodna i przede wszystkim przykra sytuacja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj