Cyk, cztery latka przeleciały i po czterech latkach od wydania Wasteland, Baby pojawia się kolejne ponad sześćdziesiąt minut autorskiej muzyki od Andrew Hoziera-Byrne'a. Wpierw jednak w międzyczasie ukazała się epka Eat Your Young z której 3-utworowej zawartości, to jak widzę tylko Through Me (The Flood) na właściwej Unreal Unearth się nie zmieściło - nie wiem z jakiegoż to powodu. Całość UU to niby aż 16 numerów, ale patrząc na cyferki czasowe, to czy krążek trwałby 63 czy 67 około minut, żadna przecież różnica. Nowy album Hoziera otwiera kompozycja dwuczęściowa i De Selby nie trudno w niewielkim przypływie entuzjazmu nazwać dziełem sztuki o dwóch różnych obliczach - tym subtelnym, kameralnym, quasi akustycznym i tym drugim - mega przebojowym, z kapitalnym groovem, jaki nie pozwala oprzeć się tanecznym tendencjom, choć muzyka to bardziej poważnie niżby rozrywkowo traktująca warstwę tekstową. De Selby w tej drugiej odsłonie dodatkowo promowany jest świetnym klimatycznym klipem z gościnnym udziałem młodego aktorskiego pokolenia w osobie Domhnalla Gleesona i przyznaję, iż ta specyficzna pod względem poczucia humoru wizja podoba mi się nie mniej niż sam fantastyczny numer. Jednako Unreal Unearth to rzecz jasna nie tylko efekt kawałków startowych, bowiem cały album trzyma znakomity poziom i w pierwszej chwili nawet jeśli zastanawiałem się czy jest lepszy od debiutu lub dwójki (a pewności do dzisiaj nie mam), to bezdyskusyjnie nie można uznać aby odstawał poziomem od wymienionych. Trójka w pewnym sensie jest inna, aczkolwiek z miejsca wiadomo kto stoi za powstałymi utworami, ale klimat balladowy z mniejszym udziałem bluesa na korzyść popowych aranżacji, odróżniać trzy dotychczas nagrane długograje przez Hoziera od siebie może. Istotny w nich udział rytmicznej warstwy, gdzie uderzenia bębnów podbijane basem tworzą elastyczny kręgosłup konstrukcji, a cudne linie wokalne (które notabene nabierają z każdym odtworzeniem większego blasku) stanowią o indywidualnej wyrazistości każdego z szesnastu indeksów. I czy są to znane już chwile przed premiera całości Francesca (dobry klip), All Things End (znakomity klip) albo Eat Your Young (klip zjawiskowy), bez względu czy są dla celów promocyjnych zobrazowane warstwą video, czy funkcjonują jedynie jako muzyczna wartość sama w sobie, to kilka przesłuchań i ich odrębna fantastyczna jakość nie jest trudna do przecenienia i po chwili obeznania trwałego bardzo wysokiego ocenienia, bowiem w formule osobnej oraz w formie longplay'a dociera do mojego serducha i zagnieżdża się tam właśnie na myślę bardzo długo, a przynajmniej do czasu aż coś (mam nadzieję może w nie aż tak odległej względnie przyszłości jak za lat cztery), Hozier nowego zaproponuje. :) Istniała przyznaje na samym początku obawa czy aby UU nie zwiastuje obniżki "hozierowej" formy, ale była to jedynie chwilowa sytuacja ze zwątpieniem w moc nowego materiału, a jego autorska interpretacja popu zbudowanego na fundamencie akustycznych brzmień fortepianu z jednej strony, a z drugiej bogato inkrustowanego szerokim instrumentarium i bluesem muśniętego współcześnie rozumianego folku, z istotnym udziałem indie rockowo definiowanej gitary, znów z pełną mocą mnie trafia. Poetycki styl mieszkający w tekstach i tak emocjonalnie porywające, jak i rozmarzone subtelne interpretacje jego wokalne z nieodzownymi chórkami, na bazie ze wspomnianego ciekawie wykorzystanego klasycznego instrumentarium i brzmień dopieszczonych udziałem instrumentów smyczkowych oraz efektów i elektroniki (np. poniekąd ilustracyjna miniatura Son of Nyx), to jest to co do mnie w przypadku Hoziera wbija wprost pod skórę i tam wywołuje zawsze oczekiwane ciary, więc co będę udawał jakikolwiek obiektywizm, kiedy subiektywnie Unreal Unearth mnie zachwyca, więc się entuzjazmuje chyba. :)
czwartek, 24 sierpnia 2023
Hozier - Unreal Unearth (2023)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz