sobota, 26 sierpnia 2023

Le otto montagne / Osiem gór (2022) - Felix Van Groeningen, Charlotte Vandermeersch

 

Cudowne pejzaże włoskich Alp fantastycznie sportretowane okiem kamery, karmią wzrokowe odczucia, ale to nie tylko urokliwe zdjęcia, ale wraz z nimi poruszająca i pouczająca niezwykle historia. Rozkręca się powoli i w sumie się nie rozkręca (programowo maksymalnie skupiona pozostaje i gra tu na emocjach monotonia oraz puls podskórny tylko), by finalnie się jednak być może/poniekąd rozkręcić, lecz jedynie do poziomu dojrzalej analizy między wierszami, w silnie podkreślanej pauzami ciszy narracji - także tej pamiętnikowej. Wizualnie sięga wręcz boskich wartości estetycznych i prostotą wykorzystanych technicznych środków uzyskuje wrażenie zdumiewająco sugestywne, bo kojarzące się z obrazami, gdzie statyczne zdjęcia nie odwracając uwagi od treści i zarazem z nią znakomicie korespondując, stanowią warunek konieczny tejże zawsze w ambitnym kinie oczekiwanej symbiozy - aby w pełni oddziaływania hipnotyzującego, melancholijnej przyjemności przez grubo ponad dwie godziny widzowi ofiarowywać. Nostalgiczna perełka o najważniejszych rzeczach w życiu - bez efektownych banałów ponad autorefleksyjnym sednem. Perełka o relacjach i poczuciu straty oraz że się coś przegapiło, czegoś niedopilnowało, coś zbagatelizowało przez młode, nieokiełznane emocje. O tym że kiedyś, w danym momencie bolało, a teraz to takie nic i już tego nie zmienisz, nie naprawisz, nie dasz sobie na to szansy i tylko wszystko to z tobą zostanie i będziesz z tym mentalnie ewoluować, bo jeśli sobie takie duchowe przeżycia i ich genezy uświadamiasz, a ponadto potrafisz być też samokrytyczny, to mimo wszystko jest dobrze, bowiem wciąż systematycznie liniowo dojrzewasz. Piękna to, a wręcz natchniona podroż w głąb siebie, zilustrowana cudowną warstwą muzyczną, wyzwalających intensywne, a mimo to dyskretne przeżycia kawałków i przez metaforyczną budowę domu-schronienia czy generalnie obraz samotności w górach, będąca idealnym tłem dla spokojnej konstruktywnej refleksji o sobie kiedyś, teraz i być może w przyszłości. Myślę sobie, kiedy napisy końcowe powoli wyciągają mnie z kinowej hipnozy, że jako bliscy nawzajem się nie poznamy, póki się otwierać nie nauczymy, a nie nauczymy, bo powstrzymuje nas lęk wstydu i fundamentalnie to życia wewnętrznego nie da się też zapisać czy opowiedzieć tak jak ono w głowie każdego się rozgrywa. Także (to też ważny wątek) genów jakby to prozaicznie nie zabrzmiało nie wydłubiesz - czasem co najwyżej chwilowo je uśpisz, jak okoliczności będą sprzyjały, a i tak wspomnienia z dzieciństwa będą ci robiły kuku po cichutku. W samotni może mniej, a może bardziej. Bezdyskusyjnie zasłużona nagroda jury canneńskiego festiwalu w roku 2022! Tą ostatnią informację spisuję z netu. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj