Zrobiony starannie (widać i czuć rękę doświadczoną), złożony z elementów dobrze spasowanych, jednocześnie tak dobranych aby podstawę do zawiązania właściwej “akcji” precyzyjnie związać z mocno kontrowersyjną, a przez to być może uznaną za przesadzoną kulminacją. Rzecz opiera się ma odważnym pomyśle romansu dojrzałej kobiety z nastolatkiem, a tym bardziej pikantnym, że ten młodzian synem męża kobiety, a ona prawniczką specjalizującą się w sprawach obrony niepełnoletnich. Kobieta zatem funkcjonuje zawodowo w środowisku, które naturalnie może mocno jej zaszkodzić, jeśli sprawa wyjdzie na jaw, dodatkowo tym samym komplikując złożoną relację rodzinną ze starszym mężem/partnerem. Związek ze smarkaczem, w założeniu myślę prowokacyjny (dyskusję chyba o potrzebach i odpowiedzialności podsyca), rozwija się dość miarowo i konsekwentnie, fascynacja się intensyfikuje i nie zaskakuje myślę bohaterów, bo tu żądza jest tak silna, iż wygrywa z łatwością ze zdrowym rozsądkiem. W międzyczasie jakieś wygłupy, niby niewinne dowody sympatii, satysfakcja z odkrywania w raczej zbuntowanych dorastającym mężczyźnie cech świadczących o jego kamuflowanej wrażliwości, ale sedno to kontakt silnie fizyczny i oczywiście zasugerowane komplikacje. Głownie perfidne manipulacje, morze tych manipulacji, jak i jakaś nieodgadniona tajemnica w tej dojrzałej kobiecie, która motywuje ją do egocentrycznych działań. Ogólnie podkreślam, iż jest to nakręcone bardzo sprawnie, z klasą tradycyjna szkoła realizacyjna rządzi, tylko trzeba szanować też tą francuską elegancję i emocjonalną powściągliwość - mówiąc językiem bardziej potocznym, tą kulturę słowa i trzymanie nerwów przez obiektywnie atrakcyjną ryczącą czterdziestkę jakby na postronku.
P.S. Proszę wybaczyć, że w kontekście tak doświadczonej reżyserki jak Catherine Breillat, nie pada ni jedno zdanie odnoszące się do jej filmografii. Nie pada, bowiem jej nie znam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz