Jakie fajne, zgrabne filmowe pantofelki o których bym istnieniu nie wiedział, gdybym nie miał okazji intensywnie intymnie wsłuchać się w głos kogoś wrażliwego na kino małe budżetowo, a gigantyczne emocjonalnie. Ruby Sparks mianowicie to po taniości, ale bez tandety wizualnej zrobione kino, zaprawdę powiedziawszy w gwiazdorskiej oprawie figur hollywoodzkich, ale takich co albo tuż przed wyrobieniem sobie nazwiska, tudzież tych co mogą sobie pozwolić z sympatii i dla własnej satysfakcji, rezygnując z apanażów kosmicznych, zagrać w obrazie bez gigantycznego kapitału. Super że co niektórym wielkim palma nie odbija, sodówa kompletnie nie odbiera artystycznych ambicji i wrażliwości, więc ja tu z tego miejsca przesyłam ukłony szacunku dla Annette Bening i Antonio Banderasa, docierając pominąwszy kwestię obsady i obsady motywacji do tego co w kinie ciepła i wysokiej, ale nieprzegiętej wartości duchowo-intelektualnej podanego najważniejsze. Poczucie milusiego komfortu i wątki, tak wątki i ich interpretacje jakie się w głowie pojawiają tak w trakcie seansu, jak po wybrzmieniu ostatniej nutki, gdy napisy końcowe z ekranu znikają. W tym przypadku z pomysłu w zasadzie dość banalnego wykrzesano w scenariuszu całą, zaskakująco szeroką paletę analitycznych ścieżek, które nie dotykają jedynie samej powierzchni problematyki, ale pomimo formuły raczej lekkiej bowiem osadzonej w stylistyce młodzieńczej komedii romantycznej, to docierają głębiej i wiążą ze sobą motywy psychologiczne w bardzo przemyślany sposób. Mega przyjemne kino, z dobrym poczuciem humoru, zaprzyjaźniające widza z bohaterami emocjonalnie i koncept przebiegły sfinalizowany uważam idealnie skorelowanym z intencją motywacyjną finałowym happy endem - może banalnym, ale dlaczego niby historie uczuciowe miałyby się nie kończyć cukierkowo, gdy pod lukrem nadzienie raczej o posmaku intrygująco skomponowanym. Piękna fantazja, niekoniecznie nie stąpająca jednak mocno po twardej powierzchni i bardzo uroczo oraz trafnie sportretowany tak narcyzm artysty, jak i tego samego artysty zakompleksienie, wyrzucające go poza orbitę realizmu w eskapizm izolacyjny i tym samym przygnebiającą świadomość samotności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz