Pamela jaka tutaj jest każdy kto zdecydował się udać do kina widział, a jeśli po obejrzeniu wyłącznie trailera wyciągnął wnioski i się przed projekcją wzbraniał z jakiegokolwiek powodu, to raczej mało rozsądnie postąpił. Tak się złożyło że The Last Showgirl obejrzałem zaraz po seansie Babygirl i z miejsca zacząłem porównywać dwie kobiety symbole seksu sprzed lat i wynik tej konfrontacji stawia Pameli tak surowe bez makijażu, jak to podrasowane stylistów ingerencją oblicze ponad obecnymi rysami Nicole Kidman. Pamela myślę wygrywa też bardziej uroczym sposobem bycia, chociaż brzmi jak nakręcona lala, najbardziej zmanierowana w ten przesłodzony sposób bliski Marylin Monroe, co może się przez to kojarzyć niezbyt wytrawnie, a infantylnie. Pamela jest też znakomicie obsadzona, wedle własnych możliwości i cech najzwyczajniej trafiona i naturalnie bardzo dobra. Doskonale daje rade, wchodzi w konwencje fantastycznie i wraz z całą pozostałą obsadą nie tylko wywołuje współczucie, ale udaje jej się też jej momentami przywołać dawny blask urody - na zmianę oczywiście z lekko żałosnej groteski posmakiem, szczególnie w tych ujęciach w których do gry z przytupem Jamie Lee Curtis wbija. Jamie dodam zrobiona w punkt - majstersztyk przerysowania, a jednako kompletnie współgrający z rzeczywistością, na zasadzie sto procent żałosnego obrazu w żałosnym obrazie. W tym trudnym, bowiem poddanym sprawdzianowi bezlitosnego czasu kontekście obejrzałem w sumie dojmujący obraz przemijania i testowania nostalgią i konsekwencjami przeszłych wyborów człowieka, dawnego sukcesu niewolnika. Znikającą w mgnieniu oka sławę - teraźniejszość kompletnie niekompatybilną z echami przeszłości, a w szczególe uzależnienie od sceny wbrew rozsądkowi i wymogami współczesnego rynku szołbiznesowego, czy przede wszystkim niesprzyjającemu macierzyństwu blasku reflektorów magnetyzmu i cekinowo-brokatowej pokusie. Szanuję oddziaływanie na emocje za muzyczny i liryczny efekt hitu Bonnie Tyler, a efekt wizualny za aktorstwo i taki ziarnisty obraz - tą fakturę niewyrazistą, sznyt archaiczny czy anty mainstreamowy. To naprawdę bardzo porządne kino, a na finał nawet kino porywająco poruszające - korzystające wyraźnie z casusu Zapaśnika (Aronofsky kozak), niby jakościowo bliskie, ale jednak gdybym odświeżył szarże Rouke’a według scenariusza Roberta Siegela, to czuję że trio Gia Coppola, Kate Gersten i Pamela Anderson tej poprzeczki wyżej nie zawiesiło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz