Jakbym znacznie więcej
w młodości czytał, więcej oglądał i bardziej otwarty na impulsy i doświadczenia
socjologiczne bywał - innymi słowy gdybym szerzej miewał oczy otwarte, to bym z
pewnością dostrzegł masę nie tylko kulturowych kontekstów, którymi Urszula
Antoniak przestrzeń filmową w tym przypadku wypełnia. Niestety co naturalne,
jak człowiek dojrzewający, to mimo iż jak gąbka chłonny, to często mało świadomy treści przyswajanych odpowiednio nie filtrujący, więc z
własnego zaniedbania (czasami po latach odczuwam ich konsekwencje) i przez
to braku większego pola skojarzeń porzucę próbę wysoce intelektualnej analizy. ;) Przyznaję, że z kilkoma tekstami w temacie Pomiędzy słowami się zapoznałem i
czuję się odrobinę zawstydzony, że sam nie dostrzegłem kilku tropów i przez to
w interpretacji nieco błądziłem. Bogatszy o podpowiedzi nie będę jednak
podpierał się nimi aby wrażenie zrobić i używając asekuracyjnie ogólników, tylko zauważę iż aktorsko
jest tutaj znakomicie i wizualnie równie przekonująco. Treść mimo iż
nieprzeładowana słowem dostarcza zarówno wrażeń emocjonalnych jak i pobudza do
złożonej refleksji. Ta wiwisekcja polskości przez pryzmat samotności oraz relacji ojcowsko-synowskich dokonana i interesująco w emigranckich realiach osadzona jest z
jednej strony niczym romantyczny sen, z drugiej jak koszmar na jawie. W symbolicznym, zmysłowym, wydatnie artystycznym ukazaniu pełnej dysonansów polskiej mentalności reżyserka sugerując
niewiele, mówi wystarczająco dużo. Tyle!
P.S. Zasadniczo tyle. Podobny pomysł widziałem
stosunkowo niedawno także w zachodnioeuropejskim wydaniu. Toni Erdmann mam na
myśli i w skrócie tą konfrontację młodzieńczej kariery dla pieniądza, z
dojrzałym bo bogatym w doświadczenie dystansem do życia. Treść niby podobna,
ale forma zupełnie inna i kulturowo-historyczny kontekst o znaczeniu dużo istotniejszym.
Wizja Antoniak formalnie oszczędna, ale i wyraźniej wysublimowana, zwyczajnie u
niej akcenty rozłożone zupełnie inaczej zostały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz