poniedziałek, 3 lipca 2023

Roving Woman (2022) - Michał Chmielewski

 

Jak widzę i jeśli oczy mnie nie mylą, Rownig Woman to projekt polsko-amerykański lub amerykańsko-polski, bo zależy czy patrzeć na dominującą rolę pieniądza i produkcji, czy reżyserię, która po stronie młodego krakowianina, a to wsparcie finansowe sygnowane nazwiskiem Wima Wendersa, więc w takim razie u źródła jest to bardziej europejskie niż jankeskie. Jankeska domyślam się kaska i jak patrzę lokacje, a summa summarum międzynarodowa hybryda pod wspólnym mianownikiem gatunkowym kina drogi. Jest tu odpowiednio surowo, więc czuć kameralny nastrój kina niezależnego i jest też wyczuwalny klimat kina może niezbyt oryginalnego, ale pod względem zaangażowania autorskiego, a sama opowieść o porzuconej i zagubionej kobiecie wędrującej bez celu w instynktownym, bądź wręcz desperackim poszukiwaniu jakiegokolwiek sensu wciąga i potrafi wzbudzić sympatię, chociaż bohaterowie to żadne postaci z którymi znajomość akurat dla mnie byłaby obecnie komfortowa, bo za dużo w nich chaosu i improwizacji życiowej, a w moim wieku najważniejsza jest stabilność wraz z jej kluczowym aspektem, czyli przewidywalnością. Niemniej jednak ja to kupuje jako przygodę ekranową, a być może stoi za tą wspaniałomyślną akceptacją moje alter ego wyparte przez konsekwencje zaprogramowanej odpowiedzialności i nabytego z czasem lęku przed nieznanym. Może nie jest to dzieło w praktyce aspirujące do statuetek (zakładam że reżyser jednak by się nie obraził, gdyby jakieś na przykład niezależne przytulił) - jest jednak bardzo jakieś i posiada hipnotyzujący charakter, a jego chyba najistotniejszym składnikiem prócz dobrego aktorstwa (tu także silny akcent rodzimy, bo Lena Góra jest nasza i jest przyznaję gdzie się nie pojawi dobra), jak i przemawiający ścieżką dźwiękową autentyzm oraz atmosfera nostalgicznej ballady, z wyraźnie anarchistycznym, wróć wolnościowym sznytem - bo ta droga, ta przestrzeń i ta sytuacja w jakiej Sara się znalazła. Tak sobie przez około sześć kwadransów projekcji myślałem, że nie wiem dosłownie dlaczego on i ona się rozstali, ale domyślam się być może co poszło nie tak oraz może i posiada ta narracja swoje dłużyzny i one są tam po coś i też jeszcze gdyby było się programowo złośliwym, to czepiałbym się w dodatku z obowiązku tego i owego, ale jak mógłbym, gdy to taka urocza, choć niewesoła u źródła, a optymistyczna w przesłaniu egzystencjonalno-filozoficzna włóczęga, pięknie przyczyny i poziomy samotności poetycko niemalże analizująca. Dlatego ja do niej zachęcam - pretensji jednak nie przyjmuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj