Mega zajawka z przeszłości wskoczyła - mega zajawka z połowy lat dziewięćdziesiątych w łeb mi się na nowo wbiła! Taka sama sytuacja jaka z dwoma startowymi albumami niemieckiego H-Blockx zaistniała i tak też do początkowych krążków Jankesów wróciłem, za pośrednictwem rzecz jasna właśnie precedensu z Niemcami. Nie ma przypadku, bo być jego nie mogło, kiedy obydwie ekipy reprezentują jeden stylistyczny kierunek, a różni ich może sporo, ale jedynie szczegółów, może wręcz dla mało osłuchanych typów niedostrzegalnych wręcz detali. Dog Eat Dog obok właśnie H-Blockx są największymi mainstreamowymi ikonami najtisowego hardcore'a, który odważnie romansował z innymi gatunkami, w tym oczywiście z kontrowersyjnymi wówczas w gitarowym światku rapsami. Crossover przyjazny dla nieortodoksyjnego środowiska, czyli nuta przebojowo odważna i odważna w urozmaicaniu prostego grzańska akcjami z terytorium czy to raz funky, czy dwa pancurskiego pazura. All Boro Kings startuje z przytupem sygnałem danym przez charakterystyczne dla ich twórczości dęciaki, a ta salwa z otwarcia pojawia się systematycznie w całym programie albumu, niemal w każdym numerze jaki stanowi jego tracklistę. Dalej ostro wchodzi Think za sprawą odgłosów psiej wścieklizny i piany na pysku, zaś trójka (nie będę więcej odliczał kawałków po kolei), to No Fronts, znaczy chyba ich największy hicior, ochoczo wszędobylsko się pojawiający w ówczesnych stacjach telewizyjnych opierających akuratnie swoją ramówkę na wideoclipach. No Fronts zna każdy kto nie tylko sprawdzał swoje możliwości na betonowych płytowiskach, gdzie albo na desce albo na rolkach młodzież energię w przyjaznej subkulturowej atmosferze pożytkowała. Ja jednak obstaje w przekonaniu, że najlepsze na All Boro Kings są Strip Song z doskonałą dętą solówką or motywem i riffem motorycznym oraz zamykający płytę Wha't Comes Around, rozpoczynany i finalizowany mega bujającym basowym tematem. Oczywiście Dog Eat Dog jak i H-Blockx nie odkrywali niczego poza dodaniem do hardcore'a większej wyobraźni i przepraszam jeśli jestem zżyty bardziej z ich krążkami, niż albumami tych na których niewątpliwie się wzorowali, a wzorowali się na stówę tak klimatami Beastie Boys jak Cro-Mags i tylko zapewne dlatego bliżej mi wciąż do tych młodszych, gdyż oni akurat wbili się w mój świat z racji rocznika zdecydowanie celniej. Tyle. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz