Kamera
równiutko trzyma poziom lub płynnie porusza się za postaciami, bądź
operator dierży ją bez wsparcia stabilizacji w dłoni, więc z tzw.
łapy kręci i to urozmaica, jak i dodaje efektu paradokumentalno-reportażowego, a i
obraz tym samym staje się w zamyśle projektem bardzo artystycznym,
mimo że w formie surowym. Zdjęcia wiele tu znaczą i pokazując imigrancki tygiel z perspektywy dziecięcej, doskonale przemoc
związaną z miejscem uwypuklając, jak i podkreślają te immanentne
warunki pozbawione większych szans na wyrwanie się z marazmu
sytuacji. Arabska lub ogólnie obca kultura i mentalność, we
współczesnym paryskim blokowisku, czyli temat jakim ostatnio kino z
nad Sekwany mocno eksploatuje i czyni to z doskonałym efektem (patrz Les Misérables i Gagarine jako najmocniejsze przykłady). Przekrojowo
ludzki kontekst uzmysławiając w tym przypadku, bo imigrant jak
kilka scen sugeruje, to nie tylko potencjalny patol czy gangster,
bądź islamski terrorysta, ale i porządny człowiek, choć może o
innym w szczegółach zwyczajach. Projekcja zasadniczo składa się z
krótkich ujęć, co czyni ją bardzo dynamiczną i nieco być może
chaotyczną, a sens jaki w treści reżyserka i odtwórczyni głównej
roli w jednej osobie chce przekazać, przynajmniej na początku
sprowadza się do opisania bliskiej relacji dwóch sióstr w świecie
mało przyjaznym dla beztroskiego dzieciństwa. Dzieciaki w niewydolnej, rozbitej przemocowej rodzinie, za chwilę na ulicy oraz wreszcie w pieczy
zastępczej i niewesołe wnioski - zapewne ważna prawda, podejrzewam
że odwzorowana autentycznie, będąca wyrzutem sumienia polityki migracyjnej czy niestabilności w krajach będących kiedyś mocarstw
koloniami. Nie będę jednak w tym przypadku powielał znanej
powszechnie diagnozy o przyczynach i konsekwencjach, dodam tylko że
Tu me ressembles jest bardziej na starcie kameralny i skupiony na
uczuciach oraz psychologicznej prawdzie, więc myślę o nim jako
zbudowanym z warstw i te warstwy odsłaniającym wraz z upływającym
czasem projekcji - do finału, który (nie byłem od początku
wtajemniczonym), dość w sensie osadzenia w konkretnych realiach współczesnej
historii Francji mnie zaskoczył. Opowieść bowiem nie kończy się
na dzieciństwie, bo dzieciństwo jest tylko początkiem historii
trudnego dojrzewania do dorosłości i dorosłości spaczonej
zakrętami fatalnych okoliczności miejsca i czasu, więc drogą do
zachowań ekstremalnych, paradoksalnie w poszukiwaniu pokoju i najsilniej własnej tożsamości.
Opowieści tylko we wstępie kameralnej i uduchowionej oraz jak
doczytałem i jak w trakcie można było się domyśleć, opartej na
autentycznych tragicznych wydarzeniach z pierwszych stron gazet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz