Przyznaję że długo się wahałem by w końcu obejrzeć i nie mam wątpliwości, że to było bardzo rozsądne niezdecydowanie, bo kiedy wreszcie się odważyłem, to mnie bolało, ale donoszę iż ból to nie był taki jakiego się obawiałem, gdyż merytorycznie w punkt tutaj trafiono, bez skrótowców czy eksponowania nadwrażliwości, podając pod refleksję życie - życie takim jaki myślę jest. Polecam więc uwadze i apeluje by poznać jednak z obiektywnym dystansem, bez dominującego zaangażowania emocjonalnego, a ja ze swojej strony spróbuję obiecać teraz, iż mimo bezpośrednio z pracą zawodową zrozumiałego doświadczenia, najpokorniej nie będę się tutaj wymądrzał i przyznaję w dodatku, że ani przed seansem, a tym bardziej po nim nie zasięgnąłem opinii znawców z netu, a już na odległość mega bezpieczną trzymałem wszystkich wiedzących lepiej, bo mają po prostu takie wrażliwe serduszka więc wiedzą i sobie bez jakichkolwiek wątpliwości domniemują, że miłość i ciepło wszystko zrekompensują, a tym samym zreperują, a nie zreperują one same osamotnione, mimo że też bez nich ani rusz. Proszę mi wierzyć że to co obejrzycie jest jednym z najbardziej autentycznych obrazów fabularnych jakie widziałem w temacie i chociaż odtwarza sytuację zza naszej zachodniej granicy, może nazbyt ucywilizowaną i bogatszą w możliwości finansowe, to mega ekstremalną i nie mam prawa poddawać w wątpliwość stojącej za nią prawdy ukazanych okoliczności. Doceniam ponadto przygotowanie merytoryczne twórców, tak samo jestem pełen podziwu dla pracy wykonanej przez znakomicie dobraną obsadę i jestem wstrząśnięty po projekcji, mimo że nie jedno z perspektywy pracy widziałem i nie o jednym słyszałem czy czytałem i wreszcie z nie jednym "błędem systemu" przyszło mi się pogodzić, bo bez siły charakteru równoważonej pokorą i mądrą subtelną troską oraz szerokiej amplitudy INTUICYJNYCH reakcji, nie udźwigniesz człowieku tego co inni spieprzyli i czym doszczętnie nie jednemu smarkaczowi życie pokomplikowali. Rozumiem że moja prośba ze wstępu trudna do realizacji, a ja sam dostarczam w tekście dowodu, iż nie potrafię złapać postulowanego dystansu, ale tylko względna rezerwa pozwoli dostrzec te wszystkie krytyczne niuanse, które decydują o prawidłowym zrozumieniu co chciała reżyser nam powiedzieć i z czym tak naprawdę codziennie się siłują wszyscy pracujący z trudnymi środowiskami i ich ofiarami. Wiem że chodzą po tym świecie ludzie zawodowcy-ryzykanci, poświęcający swoje bezpieczeństwo dla idei - świadomi swoich ograniczeń czy roli tak samo decydująco istotnej, jak i marginalnej jednocześnie, w rozbudowanym systemie życia i bycia innych w swoim intymnym koszmarze. Warto skorzystać z tej wiedzy jaką film Nory Fingscheidt dostarcza - wystarczy się na nią otworzyć, rezygnując ze stereotypowych, bądź to ze skrótowych czy podbudowanych wzruszenio-poruszeniem wniosków. W sumie można też przeżywać, bo to ludzki odruch jest, ale nie przede wszystkim!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz