sobota, 4 lipca 2020

Monument (2018) - Jagoda Szelc




To jest w zasadzie bardziej rozbudowana studencka etiuda, przygotowana przez Jagodę Szelc wraz grupą utalentowanej młodzieży. Autorka niezwykle intrygującej Wieży. Jasny dzień jest odpowiedzialna za to wyjątkowe jak się okazało w trakcie i po seansie zjawisko. Zjawisko będące jak myślę zarówno testem zawodowym dla słuchaczy/absolwentów łódzkiej filmówki, jak i pewnego rodzaju błyskotliwą przestrogą i drogowskazem dla ich rozpoczynającej się na serio przygody z filmem. Zjawiskiem niezwykle stymulującym wyobraźnię widza i inspirującym go do wysiłku intelektualnego poprzez formę i treść nawiązujące do mrocznej twórczości wybitnych przedstawicieli kina europejskiego. Ale to mnie nie zaskakuje, gdy reżyserka po pierwsze od startu kariery stara się iść pod prąd oraz ma w sobie to coś, ten wrodzony dryg do filmowej roboty. Wszystko wówczas nie tylko warsztatowo cyka jak w zegarku, każdy tryb równo bez zawahania pracuje, nawet jeśli niedoświadczeni współpracownicy jeszcze trochę surowi. Młodzi pomimo oczywistych braków wykonują pod przywództwem niewiele starszej inspiratorki całego przedsięwzięcia świetną robotę, a dialogi kapitalnie w scenariuszu rozpisane wpisują się w konwencje niezwykle naturalnie. Niestety (i tu jedna obfita łyżka dziegciu), ja właściwie nic z tego co dzieje się na ekranie nie zrozumiałem, albo zwyczajnie zrozumieć nie zdołałem, bo potwornie mnie ten seans mentalnie wyeksploatował, a istota jego sprowadzona do tajemnicy bez pasującego do tajnego zamka klucza, odebrała w trakcie pełną przyjemność kontaktu z bezspornie ambitną sztuką. Akurat "mam peszka", że ja nie zawsze w lot pojmuję tak niewyraźne fenomeny sztuki współczesnej i trzeba mi nawet nie więcej światła, ale chociażby iskry, która rozjaśni/wyjaśni przez moment piętrzące się znaki zapytania. Serio, w takim tonie cały tekst zamierzałem napisać, zanim zamykająca projekcję scena wszystko zasadniczo wyjaśniła. Reżyserka bowiem uznała, że trzeba własnymi siłami przebrnąć przez tą gęstwinę, a nagrodą za dobrnięcie do finału będzie… Już nic więcej nie podpowiem – radźcie sobie sami z tym pełnym paradoksów wyzwaniem.

P.S. Zanim nadszedł czas pandemii, zaledwie przez kilka dni Monument śmigał w kinach studyjnych i myślę że cymbałem byłem, iż nie poświęciłem mu wtedy czasu. Tym bardziej kutwą grosza poskąpiwszy utalentowanej młodzieży, nie dokładając się do puszki z napisem „wspieram talenty”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj