Postać zaiste znacznie bardziej fascynująca od filmu o niej i jeżeli w intencji Adriana Panka nie było jej szersze spopularyzowanie, to nie ma usprawiedliwienia iż stworzył obraz najzwyczajniej skalkulowany na masowego widza, ale nie tak udany jak podobnie pragnący rozgłosu, wielce w odróżnieniu trafiony/udany sprzed kilku lat biopic o Michalinie Wisłockiej. Innymi słowy pewnie biograficzny półprodukt Panka będzie przez grono emerytek kinomanek określony ładnym filmem, ale to raczej żaden komplement, kiedy bohaterką kobieta niezłomna, bo charakterna i piękną, wartościową pasją obsesyjnie pochłonięta. I nie pomagają mu finalnie tak jak by potencjalnie mogły skręty w kierunku ukazania głębszego sensu surowego, zimnego chowu - dzieciństwa spędzonego w pozornie być może tylko toksycznym towarzystwie matki, bowiem to hartowanie (przygotowanie na udźwignięcie ciężkiej rzeczywistości) jest li tylko potraktowane wzmiankowo, a jedna mocno sugestywna scena ze świetną w roli silnej kobiety Agatą Kuleszą ogólnie wiosny w scenariuszu nie czyni. Tak jak doskonała uważam rola kapitalnej obecnie Sandry Drzymalskiej (to jej czas, ja jej mocno kibicuję), nie jest w stanie wznieść obrazu Panka na wyższy emocjonalny poziom, kiedy wyłącznie w pamięci po seansie pozostaje cudowny las, zjawiskowo sfilmowany i te "pogańskie", magiczne wręcz "szamańskie" akcenty, uświadamiające znaczenie pierwotnej puszczy i jej tajemnic znanych jedynie dla mocno wkręconych - wtajemniczonych. Tym bardziej że powinienem dla dobra "niedźwiedziej" laurki dla Simony przemilczeć taki drobiazg, jaki wrażeniu dodatkowe kuku czyni, że jej siostrzenica Joasia przez 5 lat ni cholery się nie zmieniła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz