Reżyserską karierę Paula Haggisa w wielkim kinie od 2006
roku z ciekawością obserwuję, gdy wystrzelił oscarowym Crash, a w chwilę później wysoki poziom przy okazji In the Valley of Elah utrzymał. Tyle że po tych
świetnych projektach w moim przekonaniu spektakularnie o bruk pierdolnął, gdy
żenującym The Next Three Days bezwstydnie chciał zaimponować. Na szczęście
poszedł po rozum do głowy, bo za sprawą Third Person powrócił do estetyki, w
której udowodnił, że porusza się bardzo sprawnie. Nie jest to jednak typowa
powtórka z rozrywki - fakt mozaika, ale mimo to bardzo zaskakująca. Obejrzałem,
przeanalizowałem, własne hipotezy z innymi interpretacjami porównałem i WIEM!
To co mnie w tym obrazie irytowało, ta nienaturalność pewnych zachowań
bohaterów, taki specyficzny brak realizmu, we właściwym świetle widziane stały
się jak najbardziej uzasadnione. Jestem pod wrażeniem! Sporo czasu tej
produkcji poświęciłem by istotę zgłębić, bo ten film potrzebował dojrzeć, fakty, wątki musiały się spleść i poukładać. To bardzo ryzykowne było ze strony Haggisa, by nakręcić
film, którego scenariusz tak skomplikowany, a brak zrozumienia treści tak
bezpośrednio wpływający na jego odbiór i ocenę. Third Person jest trudny,
wielowymiarowy, pełny metafor i kluczowych informacji ukrytych między wierszami.
Wymaga cierpliwości, wyrozumiałości i pełnego skupienia w zamian finalnie dając
tym, którzy odkryją sedno sporo satysfakcji. W tej łamigłówce prócz rzecz jasna
intrygującej, a czasami wręcz irytującej formy równie ważny przekaz
merytoryczny zawarty. Szczególnie silnie oddziałujący na każdego, kto szczęście
ma by być rodzicem. Nie mam zamiaru jednak samej idei opisywać, pewnych
ścieżek interpretacji podpowiadać, czy szczególnie na kluczowe wątki zwracać
uwagi. Sugeruje wyłącznie by w cierpliwość w czasie seansu się uzbroić,
koncentrację na najwyższym poziomie zachować i nie lekceważyć istotnej roli
detali. Przeżywać fabułę i na części składowe rozkładać, aby klucz odnaleźć –
bez niego nie ma szans na w pełni głębokie doznania i zrozumienie założeń czy znaczeń.
P.S. Używanie w tekście oryginalnego tytułu z
premedytacją założone, bo to tłumaczenie modelowym przykładem żałosnej strategii marketingowej dystrybutora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz