czwartek, 20 listopada 2025

Bugonia (2025) - Yórgos Lánthimos

 

Potężne cios, bądź ukąszenie w nos. Oglądasz człowieku z rozdziawiona gębą, stałym wlepieniem gał w ekran i podziwiasz przekozackie aktorstwo i całą wieloznaczną koncepcję perfekcyjnie zestrojoną z realizacją, a na finał jeszcze dostajesz przekąsem prztyczka w ten pieprzony nadęty, już nabrzmiały kinol, który tak samo jak ofiar rycia beretów jest niepodważalnie przekonany o wyższości własnego stanowiska wobec tego i tamtego. Trzeci ostatnio film ogólnie w podobnej tematyce świata nowej realności prawd i post prawd - manipulacji poprzez tworzenie teorii spiskowych kreujących alternatywną rzeczywistość. Funkcjonowania w kabinie pogłosowej - efektu, w którym członkowie środowiska lub ekosystemu są wystawieni na przekonania, które wzmacniają ich wcześniejsze poglądy poprzez komunikację i powtarzanie informacji wewnątrz zamkniętego systemu. Eddington i Jedna bitwa po drugiej, je mam na myśli, a praca Lánthimos wydaje się idealnym dopełnieniem tego swoistego, nieintencjonalnego tryptyku, bowiem każda z tych opowieści jest w formule zupełnie innej, więc i do ogólnego obrazu wnosi swoją indywidualną wartość i spojrzenie z zupełnie rożnego gatunkowego oblicza. Bugonia odnosi się wprost do teorii starożytnej, zakładającej że z martwego wołu mogą wykluć się pszczoły (AI podpowiada), która to z kolei (wysilam intelekt) sugeruje, że tylko z kompletnego rozkładu może narodzić się nowe czyste życie - a wszystko to w kolejnym cyklu. Lánthimos bierze archeologiczną zdawałoby się teorię i dopisuje do niej mięsistą historię, łącząc wiele (także absurdalnych wątków) w bardzo spójny proces analizy i syntezy obserwacji rozwijającego się w zastraszającym tempie świata wielotorowej dezinformacji. W Bugonii nietrudno doszukać się uderzania w liczne konkretne wykorzystujące słabe jednostki w kryzysach akcje ideologiczno-propagandowe i w instytucje czy naturalnie korporacje wyzyskujące pracę ludzką i bezrefleksyjnie eksploatujące środowisko, ale też mistrz Lánthimos staje w opozycji do oczywistych zdawałoby się zdroworozsądkowych przekonań, ironicznie dając do myślenia w finale - przewracając tylko pozornie dotychczasowo rozwijaną optykę, bowiem od początku czuć, iż nie traktuje swoich bohaterów w jednoznaczny sposób i nie wartościuje bezpośrednio ich toku rozumowania i zachowań. To nie jest przecież w taki oczywisty sposób zaangażowane społecznie, czy tym bardziej politycznie kino, tylko raczej prowokacja intelektualna, ukryta pod powierzchnią doskonałego thrillera. Kapitalnego, przemyślanego i błyskotliwego kina, które absolutnie nie traci walorów doskonałej zabawy, mimo że jest tragikomiczne, gorzkie i właściwie bez happy endu, bo trudno przecież liczyć na to że nie zmierzamy ku samozagładzie. Zmierzamy i może im szybciej, tym lepiej. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj