wtorek, 31 maja 2022

Tydzień z życia mężczyzny (1999) - Jerzy Stuhr

 

Jerzy Stuhr reżyser, to podobna droga formalna i artystyczna wizja jaką zawsze szedł Feliks Falk i można by napisać, iż to żadne zaskoczenie bowiem kapitalna współpraca obu panów (aktor Stuhr plus Falk reżyser) wypromowała im nazwiska i w niewiele młodszym wówczas absolwencie krakowskiego PWST miłość do kina moralnego niepokoju zaszczepiła. W układzie Stuhr aktor, Stuhr reżyser, to więc tak, jakby sam Stuhr sobie zapewniał możliwość grania tego, co Falk mu niegdyś umożliwiał. :) Nie ukrywa też sam zainteresowany, że jego największym mistrzem filmowego oręża jest Krzysztof Kieślowski, zatem zaprawdę powiadam wzory wybrał znakomite. Tydzień z życia mężczyzny prezentuje się jako typowe rodzime kino obyczajowe, nieco bardziej naturalnie ambitne, gdyż aspirujące do miana psychologiczno-socjologicznego kina wysokich lotów. W tym przypadku bohaterem mężczyzna, w trochę więcej niż średnim wieku - z ułożonym życiem osobistym, zawodowo spełniony i niestety trochę znudzony codziennością. Problematyka w jaką postaci Stuhr ubiera zaiste bardzo trudna. Raz macierzyństwo, bo bezdzietność, dwa z własnej perspektywy relacji między dorosłymi doświadczenia. Potrzeba kobiecej samorealizacji, ale też samcze instynkty - kryzysu wieku słabości. Trochę komplikacji naraz na siebie się nałożyło i jak to w "post kieślowskim" kinie moralnego niepokoju, przy akompaniamencie wybitnie wpływającej na nastrój i emocje widza z tła muzyki, bohater wraz z najbliższym otoczeniem musi stawić im czoła. Mądra treść, ascetyczna forma i czasem tylko nieco przesady w dodawaniu wątków z (przepraszam) doopy, których większość zostaje porzuconych lub zakończonych co najmniej nonsensownie. Do tego Stuhr aktor tak schematycznie „stuhrowy” i w dodatku momentami kompletnie bez wyrazu, daje finalnie obraz z rozmytym potencjałem i (przepraszam jeszcze raz) nadętym jak sam sk******* pretensjonalizmem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj