Ówcześnie, czyli na przełomie roku 67
i 68 przyjęty jako dość skandalizujący, przełamujący seksualne konwenanse, jeszcze silnie wrośnięte w
społeczeństwo amerykańskie. Dzisiaj z perspektywy niemal półwiecza
absolutnie podobnych odczuć widzowi oszczędzający, bo opowieść o dobrze
wychowanym młodzieńcu z bogatych przedmieść, który erotyczną inicjację przeżywa
z dwukrotnie starszą, lecz wciąż atrakcyjną (zjawiskowa Anne Bancroft) żoną
przyjaciela rodziny, to jak na dzisiejsze standardy kinowej kontrowersji
prawdziwy lajt. I w tym miejscu to dla samego obrazu sytuacja komfortowa, bo
oczywiście nie w szokowaniu tkwi jego największa wartość. Pomimo wtedy jeszcze stosunkowo ograniczonego doświadczenia Mike Nichols popisał się kapitalnym zmysłem do łączenia
poważnego tematu z inteligentnym humorem, ciekawych ujęć z tłem muzycznym wyrastającym obok
świetnej obsady na równorzędną gwiazdę i ikonę popkultury. Skomplikowane
relacje bohaterów, zainicjowane pikantnym tete a tete z Panią Robinson - z Panem
Robinsonem spięcia, wreszcie kulminacyjny powrót jego córki z collage’u i
odnalezienie przez Benjamina duchowej przyjaźni, autentycznego pełnego porywu serca, a nie
wyłącznie fizycznego pociągu to bogaty przekrój naturalnie i przekonująco przekazanych emocji. Wkręcił się chłopak w
niebezpieczną gierkę z dojrzałą i znudzoną kobietą, przeżył z nią uniesienie i
swoistą przemianę przeszedł, a w finale charakter na miarę prawdziwego
mężczyzny pokazał. Tak Dustin Hoffman okazałą karierę rozpoczął stając się z
marszu dojrzałą hollywoodzką gwiazdą.
P.S. Taka ciekawostka – w rzeczywistości
Hoffman był tylko o sześć lat młodszy od Bancroft. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz