Luksusowe życie, komfort i pękaty
portfel pracowników korporacji - ludzi nieludzi z biurowców ze szkła. Bezwzględni
karierowicze ustawieni na najwyższym poziomie łańcucha pokarmowego, wkładający stosunkowo
niewiele wysiłku w zdobycie pozycji gwarantującej życie na szczycie. Rozpieszczeni
egocentrycy, narcystyczni sadyści dbający wyłącznie o siebie gardząc wszelką słabością. Wypacykowane przesadnie wydmuszki, wypełnione jedynie wytrenowaną pewnością
siebie w formule przerostu formy nad treścią. Elita szczytująca, patrząca z
wysokości na tych, którzy podobną drogą walki szczurów nie podążają z równą
skutecznością opartą na bezwzględności. Pośród nich Patrick Bateman, niby
modelowy przykład powyżej opisanej pustki mentalnej, zażywający przyjemności życia,
fan i kolekcjoner muzyki odtwarzanej z połyskujących krążków na najwyższej
jakości sprzęcie hi-fi. Odwiedzający wykwintne restauracje w poszukiwaniu
przyjemności niekoniecznie kulinarnych, uskuteczniający zmanieryzowane dyskusje
na kosztownym haju. Prawdziwy byt iluzoryczny, posiadający wyłącznie fizyczne
atrybuty człowieka, wyprany natomiast z emocji doszczętnie. Prowadzący w swoim
przekonaniu ekscentryczne drugie życie, gdzie zaspokaja z makiaweliczną satysfakcją manipulatorskie potrzeby i wreszcie żądzę krwi, zabijając w uniesieniu i wygłaszając stosowne do
poziomu zaburzenia płomienne oratorskie przemowy. Ten właśnie precyzyjny morderca w
białym kołnierzyku miota się w kilku powłokach, a ja nie wiem tak do końca
jakiego rodzaju obłęd mieszka w jego głowie, bo zwyczajnie zamiast wyjaśnienia
finał dostaje z dużym znakiem zapytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz