Żałuje czasu na Ach, śpij kochanie,
bo to jak nie dosłownie uśnij kochanie, to coś w rodzaju prześpij kochanie. Tak
sobie teraz myślę, że lepiej już by było ze dwie godzinki spędzić na spacerze i
ten wybór byłby bardziej zasadny. Czy to miało potencjał, czy mogło być lepsze,
pewnie tak, a jak tak to trzeba z obowiązku wymienić powody, które zabiły możliwości
tkwiące u podstaw. Klimat to niby takie Noire ale bez duszy, bo jaka dusza
Noire w Polsce za towarzysza Bieruta. Nie czuć tutaj także komunistycznej
propagandy, terroru służby bezpieczeństwa, tak jak być powinno, by autentycznie
było. Jest najzwyczajniej licho emocjonalnie, a jak nie podkręca się odpowiednio
napięcia i widzem nie wstrząsa, to ten widz broni się już tylko przed objęciami
Hypnosa, czy innego Morfeusza. Kryminalny obraz śledztwa niby jest a nie ma,
przelewa się przez palce potencjał i woła o pomstę. Jest płasko, bo zamysłu
wyraźnego brakuje, sznytu takiego aby krwawy ślad na ramieniu pozostał i w duszy rozedrganie tudzież rozdygotanie. Czasem
zbyt powierzchownie, a przede wszystkim szablonowo ze szczątkowymi tylko
emocjami, których na siłę się zacząłem teraz doszukiwać. Sama zagadka
kryminalna, układ i psychologiczna tajemnica przez nieczytelną narrację, to jakiś ciąg
zdarzeń w zlepku scen, które nie mają tempa i ikry. Wszyscy grają szablonowo -
kojarzą się z innymi postaciami: Lecter, Bodo, nie mówiąc już o Lindzie i
Grabowskim przeklejonych wprost z dziesiątek innych filmów i ról. Noż k****,
wstyd i tyle!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz