Debiut reżyserski bożyszcza kobiet,
aktora który w dość dojrzałym wieku do hollywoodzkiej elity awansował i do
dzisiaj z powodzeniem tam rezyduje. Na dwa fronty jedzie, bo na propozycje
dobrych ról nie narzeka, a w międzyczasie raz na kilka lat i własne coś ciekawego nakręci. Jak wiemy już dziś, ciągnie go w stronę dramatów i obyczajówek
łączących świat polityki z mediami. Idy marcowe ostatnio, a wcześniej licznie
nagradzany Good Night and Good Luck, zatem Niebezpieczny umysł to był dopiero
początek drążenia około elitarnej tematyki. Jak teraz widzę start całkiem udany, bo
opowieść o biografii wymyślonego Chucka Barrisa, to brawurowa fabularnie i
wizualnie atrakcyjna (tak to trochę komiksowo mu wyszło) porcja potraktowanego
z przymrużeniem oka wielogatunkowego kina. Zabawa ze stylistyką Noire w kwestii narracji, konwencją filmu szpiegowskiego, widowiskowego show i skojarzona, co
nieco z formą preferowaną przez braci Cohen w schizoidalnej oprawie Z całą plejadą hollywoodzkich gwiazd często w drobnych rólkach, chwilowych
epizodach (ha ha ha, minimalizm kreacji Pitta i Damona). Za dużo? Może zbyt wiele
jak na jeden film i w dodatku jeszcze debiut reżyserski, momentami nie do
przełknięcia poprzez natłok niekontrolowanych wykwitów wyobraźni, mimo wszystko
intrygujący, bo jakiś, a nie nijakiś. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz