sobota, 25 listopada 2017

The Last King of Scotland / Ostatni król Szkocji (2006) - Kevin Macdonald




To sytuacja dość kłopotliwa i jednoznaczną ocenę zdecydowanie utrudniająca, bowiem nie bardzo rozumiem, co w filmie Macdonalda jest nie tak, że mimo iż temat wstrząsający, realizacja dobra i przekładająca się bezpośrednio na efekt, to mnie tak do końca nieprzekonuje. Może problemem kluczowym jest właśnie ta poprawna realizacja, działanie reżysera według klisz i utartego schematu pozbawiająca większej głębi psychologicznej zarówno postacie jak i samą opartą przecież na autentycznych wydarzeniach historię. I nie widzę tutaj zaniedbań ze strony aktorskiej, bo dwie czołowe role zagrane zarówno z pasją, charyzmą jak i warsztatowo sprawne. Biadolić zatem muszę, że nie jestem w stanie precyzyjnie określić wady decydującej efektu finalnego, że to ciężka sprawa, aby w fabularnej historii, która już u fundamentu (pisząc bezpośrednio atrakcyjna dla współczesnego widza poszukującego cudzej krwi na cudzych rękach) nie poczuć jej w pełni. Motywu przewodniego powiązanego z okrutną rzeczywistością istnienia w ludziach obrzydliwej potrzeby dominacji, w znaczeniu wykorzystywania władzy dla utrwalania pozycji. Wreszcie popadania w obłęd lęku przed jej utratą i zapętlanie się systematycznie w związkach przyczynowo-skutkowych w sensie siania wiatru i zbierania burzy - rozsiewania podejrzliwości i reagowania okrucieństwem coraz bardziej odczłowieczonym, pozbawionym skrupułów i braku elementarnych ludzkich odruchów. Zbieraniu plonów takiej strategii wyniszczającej człowieczeństwo wokół, stając się architektem dosłownej zagłady. Gdzie zatem tkwi błąd Kevina Mcdonalda, czy może tylko mnie zdaje się, iż Ostatni król Szkocji mógłby zdecydowanie bardziej targać emocjami w oprawie mniej konwencjonalnej.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj