czwartek, 4 kwietnia 2019

Todos lo saben / Wszyscy wiedzą (2018) - Asghar Farhadi




Ashgar Farhadi jako nowy Almodóvar? ;) Nie do końca oczywiście, gdyż Irańczyk posiada już własny bardzo godny dorobek (Oscar, Złota Palma, Srebrny Niedźwiedź, Cezar) i nie musi się podpinać pod czyiś styl, aby przyciągać uwagę. Chociaż w tym przypadku poprzez powiązania wizualne i scenariuszowe podczas seansu trudno uciec od powyżej wspomnianego porównania. Po pierwsze właśnie fabuła o znamionach opery mydlanej do tego rodzaju zbieżności Todos lo Saben predestynuje. Jednak ona bardzo daleka od trywialności kiczowatego gatunku telewizyjnego, bo występujące tutaj rodzinne powiązania wcale nie są kuriozalne czy przewidywalne, a przez pryzmat sytuacji i okoliczności logicznie uzasadnione. Po drugie hiszpańskojęzyczność najnowszego filmu reżysera Rozstania i Klienta, wraz z genialnie absorbującym wzrok ukazaniem klimatu pięknego półwyspu iberyjskiego. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem, szczególnie że prócz doskonałego oka kamery dostrzegam kolejną zaletę w postaci płynnej i zrozumiałej narracji, w której aktorstwo traci naturę sztucznego odgrywania roli, a staje się rzeczywistością przez nieinwazyjną kamerę sfilmowaną. Właśnie narracja i aura opowieści stanowią siłę obrazu Ashgara Farhadiego - fascynująco oddany klimat hiszpańskiej prowincji, gdzie w cudownych okolicznościach architektury i przyrody aż chciałoby się zamieszkać. Ponadto otwierający projekcję motyw wesela, który jest sam w sobie majstersztykiem nawiązującym wprost do podobnych scen z klasyki kina. Ale on to tylko preludium, imponujące tło dla właściwych wydarzeń, a nimi porwanie nastolatki i śledztwo prowadzone rodzinnymi siłami z pomocą emerytowanego policjanta, w obrębie lokalnego środowiska. Relacje rodzinne, zażyłości dawne i obecne - atmosfera wciąż gęstniejąca, krąg podejrzeń szeroki i błądzenie pośród poszlak. Ludzie się znają i niekoniecznie darzą się sympatią, rywalizują od lat mają niezabliźnione rany i wzajemne pretensje, a to dodatkowo komplikuje nerwową atmosferę. Dostałem zmyślnie skonstruowany, dość złożony scenariusz, w oczywisty sposób kapitalną obsada - wiadomo Cruz i Bardem, ale także w ramach dodatkowej frajdy pamiętanego z poruszającego Sekretu jej oczu (El secreto de sus ojos) Ricardo Darína. Zresztą pisząc o almodovarowych skojarzeniach ja akurat jeszcze mocniej do filmu Juana José Campanelli obraz Farhadiego w myślach sobie porównywałem, dziękując iż nareszcie ktoś zaproponował mi podobnie urzekające kino.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj