Ashgar Farhadi jako
nowy Almodóvar? ;) Nie do końca oczywiście, gdyż Irańczyk posiada już własny
bardzo godny dorobek (Oscar, Złota Palma, Srebrny Niedźwiedź, Cezar) i nie musi się podpinać pod czyiś styl, aby przyciągać
uwagę. Chociaż w tym przypadku poprzez powiązania wizualne i scenariuszowe
podczas seansu trudno uciec od powyżej wspomnianego porównania. Po pierwsze właśnie
fabuła o znamionach opery mydlanej do tego rodzaju zbieżności Todos lo Saben
predestynuje. Jednak ona bardzo daleka od trywialności kiczowatego gatunku
telewizyjnego, bo występujące tutaj rodzinne powiązania wcale nie są kuriozalne
czy przewidywalne, a przez pryzmat sytuacji i okoliczności logicznie
uzasadnione. Po drugie hiszpańskojęzyczność najnowszego filmu reżysera Rozstania
i Klienta, wraz z genialnie absorbującym wzrok ukazaniem klimatu pięknego
półwyspu iberyjskiego. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem, szczególnie że prócz
doskonałego oka kamery dostrzegam kolejną zaletę w postaci płynnej i
zrozumiałej narracji, w której aktorstwo
traci naturę sztucznego odgrywania roli, a staje się rzeczywistością przez nieinwazyjną
kamerę sfilmowaną. Właśnie narracja i aura opowieści stanowią siłę obrazu
Ashgara Farhadiego - fascynująco oddany klimat hiszpańskiej prowincji, gdzie w cudownych okolicznościach architektury i przyrody aż chciałoby się zamieszkać. Ponadto otwierający projekcję motyw wesela, który jest sam w
sobie majstersztykiem nawiązującym wprost do podobnych scen z klasyki
kina. Ale on to tylko preludium, imponujące tło dla właściwych wydarzeń, a
nimi porwanie nastolatki i śledztwo prowadzone rodzinnymi siłami z pomocą
emerytowanego policjanta, w obrębie lokalnego środowiska. Relacje rodzinne, zażyłości
dawne i obecne - atmosfera wciąż gęstniejąca, krąg podejrzeń szeroki i błądzenie
pośród poszlak. Ludzie się znają i niekoniecznie darzą się sympatią, rywalizują
od lat mają niezabliźnione rany i wzajemne pretensje, a to dodatkowo komplikuje
nerwową atmosferę. Dostałem zmyślnie skonstruowany, dość złożony scenariusz, w oczywisty sposób kapitalną obsada
- wiadomo Cruz i Bardem, ale także w ramach dodatkowej frajdy pamiętanego z poruszającego Sekretu jej oczu (El secreto de sus ojos) Ricardo Darína. Zresztą pisząc o almodovarowych
skojarzeniach ja akurat jeszcze mocniej do filmu Juana José Campanelli obraz Farhadiego w myślach
sobie porównywałem, dziękując iż nareszcie ktoś zaproponował mi podobnie
urzekające kino.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz