czwartek, 30 października 2025

Soulfly - Chama (2025)

 

Chame Max otwiera bardzo obiecującym intro i nie spuszcza z tonu przez te krótkie trzydzieści z małym okładem minut jej trwania, bowiem konstrukcja najnowszej płyty Sopulfly jest mega skompresowana - co poniekąd przypada mi do gustu i poniekąd spełnia moje oczekiwania. Poniekąd niestety, gdyż wszystko co kiedyś najlepsze w dyskografii projektu starszego Cavalery, to były krążki wielowymiarowe, gdzie spotykała się surowizna z odlotami kompletnie jedynie teoretycznie niespójnymi z brutalnym uderzeniem. Chama zasuwa od startu do mety na agresji i nie jest to jedynie agresja prymitywna, bo dzieje się tutaj naprawdę dużo i szczególnie ciosy startowe ciekawie są wyprowadzane i nie brakuje w ich zwartych strukturach finezji. Podejrzewam (żadna odkrywczość), iż efekt finalny osiągnięty jest wypadkową tak bieżących fascynacji Maxa, których pochodzenie czuć najbardziej intensywnie w projekcie Go Ahead And Die oraz ciągotek wciąż (cieszę się) ku urozmaicaniu o wpływy z zupełnie innej bajki rytmicznej. Chama pomimo że jest bezpośrednia, więc przyrządzona na ostro, to wzbogacana o naprawdę fajne pomysły - przyprawy dosmaczające struktury poszczególnych numerów. Problem jednak w tym, że jako pełnowymiarowy album jest jakby niedokończona - rozczarowująca pod względem czasu trwania. Być może nie ma tego złego co by na dobre Chamie nie wyszło, gdyż bywało w niedawnej przeszłości, iż pośród znakomitych kompozycji na płytę głównodowodzący wciskał najzwyczajniej marne wypełniacze i czas się zgadzał, lecz odczucia satysfakcjonujące już nie bardzo. Może najlepszym kompromisowym wyjściem byłoby, gdyby Max się tak w kwestii systematyczności wydawania materiałów nie spieszył i dał sobie tyle przestrzeni aby wszystko zaskoczyło i zagrało jak należy? Chyba że kłopot tkwi w prozaicznych wyborach obsadowych Pana Kierownika i ograniczenia towarzystwa raczej do sprawnych, ale jednak tylko wyrobników, miast poszukać bądź zatrzymać wokół siebie ludzi z szerokimi inspiracyjnymi sugestiami. Kierownik jest świetnym kompozytorem, ale może za bardzo się na różnych frontach już wypśtykał i potrzebuje wsparcia. Tak czy inaczej Chama ma sporo momentów (kilka najlepszych od lat numerów) i coś w niej interesującego POMIMO żyje.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj