czwartek, 23 października 2025

Tatami (2023) - Zar Amir Ebrahimi, Guy Nattiv

 

Rozpocznę od końca i archiwizując sobie zapiszę, że pod sam koniec seansu dotarło do mnie we współpracy myślowo-skojarzeniowej, że odpowiedzialnymi za wartość formy i treści Tatami są aktorka tutaj grająca kluczowy drugi plan, a niedawno u Abbasiego porywająca w Holy Spider i debiutująca właśnie w roli współreżysera oraz udanie rehabilitujący się za mocno średnią Goldę Guy Nattiv. Ważna dla mnie wiedza, gdyż warto zwracać w przyszłości uwagę na jej rozwój w tej zawodowej odsłonie, a jego jeszcze nie skreślać, bowiem Tatami może nie okazał się aż tak dobry jak bliższe i dalsze opinie sugerowały, ale całkiem kompletny i angażujący, jak na kameralny dramat sportowy z fundamentalnym wątkiem polityczno-społecznym. Reżim, naciski i wreszcie pospolite podłe zastraszanie. Sport jako jeden z przykładów ambicjonalnej obsesji w konfrontacji z rzeczywistością państwa totalitarnego i jego boleśnie traumatycznego oddziaływania na tych co mają pecha egzystować w warunkach permanentnej inwigilacji. Bohaterka w sytuacji szantażu, klinczu z gigantyczną machiną państwowej presji, wykazująca się gigantyczną determinacją, odwagą graniczącą myślę z szaleństwem. Stając oko w oko z totalitarnymi twardogłowymi aparatczykami jest w zasadzie bezradna, narażona na psychiczne tortury oraz fizyczne zagrożenie swoje i bliskich. Stąd pytanie mi do końca towarzyszyło, czy ta gra byłą warta świeczki? Czy ryzyko warte było sportowych ambicji? Tatami zostaje z widzem jeszcze po wybrzmieniu ostatniej nuty treści, a podczas projekcji systematycznie gęstnieje, tak za sprawą konkretnej aktorskiej gry, jak i realizacji skromnej wizualnie, lecz nie rezygnującej ze współczesnych najlepszych wzorców operatorskich (korytarze, kamera śledząca postaci). Solidny debiut Zary i całkiem dobra szkoła fachu od Gu’ya, w skompresowanej, dusznej, bardzo treściwej i trzymającej za gardło formule.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj