W skrócie rzec by można - prowincjonalny twardziej kontra konsekwentny bezkompromisowy świr, plus doświadczony szeryf weteran i kmioty z mlekiem pod nosem. Jednak sprowadzenie tej produkcji do tak lakonicznego streszczenia grzechem niewybaczalnym, zatem aby uczciwie ukazać geniusz owego obrazu, słów kilka więcej odnośnie wrażeń. Javier Bardem tu klejnotem najwyższej klasy, bowiem postać Antona Chigurha przez niego kreowana skupiła na sobie pełnie niemal mojej uwagi. Aktorski to unikat w każdym detalu, obłędne oczy, upiorne z nich płynące spojrzenie, zimny, przeszywający sposób mówienia, wystudiowana beznamiętna poza, wszystko skumulowane w jednym monolitycznym, precyzyjnym, kapitalnie odegranym profilu psychopaty. W tle natomiast, gdzieś na margines przez spektakularną postać Chigurha zepchnięte w przekonaniu moim sedno i refleksja centralna. Zakamuflowana pod postacią szeryfa, który gdzieś z boku obserwując wydarzenia, nie wpływając na nie w sposób istotny gorzką prawdę o pewnej apokaliptycznej tendencji nam przekazuje. Nic nie ma już wartości w świecie gdzie bezpodstawna przemoc codziennością, a brak szacunku dla człowieka nikogo już nie dziwi. Bracia Coen to już bez wątpienia legendy kina, markowy szlif ich filmowego dorobku absolutnie genialny bez względu na konwencje w jakiej się poruszają, jednakowoż moimi faworytami obrazy o typowo męskim tematycznie sznycie i cieszę się ogromnie, iż To nie jest kraj dla starych ludzi do owej kategorii nawiązuje. Mozolnie to rozwijana historia, wciągająca w swoją otchłań, intrygująca, wzbudzająca autentyczny podziw błyskotliwymi, precyzyjnie skonstruowanymi dialogami o celnym przesłaniu i wyrazistą narracją. W przypadku tym idealne to wbicie się w manierę Fargo z subtelnym dotykiem stylu Tarantino.
P.S. I ta obłędna fryzura Chigurha - żywcem zdjęta z głowy Jacka Żytkiewicza - kultowego stołecznego taksówkarza. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz