sobota, 10 sierpnia 2013

The Wrestler / Zapaśnik (2008) - Darren Aronofsky




Darren Aronofsky to dla dobrego kina miłośników postać wybitna, gdyż trudno przejść obojętnie obok jakiejkolwiek z jego produkcji. Fakt, mogą się one komuś nie podobać, bo forma ich zdecydowanie niehollywoodzka, jednak zawsze do refleksji skłaniająca. Każdy obraz to wyjątkowa nietuzinkowa historia opowiadana w sposób dosadny i surowy. Analizować teraz jego filmowego dorobku, wszystkich obrazów nie zamierzam, zapewne jak samozaparcia i czasu mi nie braknie będę robił to systematycznie. Tu i teraz jedynie refleksji i spostrzeżeń kilka w temacie Zapaśnika nie poskąpię! Przede wszystkim castingowy to majstersztyk z zaangażowaniem tej pochlastanej chirurga plastycznego skalpelem gęby Mickey'a Rourke'a. Nie wyobrażam sobie bowiem po wielu już seansach, by ktokolwiek inny z takim realizmem odzwierciedlił złożoność postaci Randy'ego. Gorzka zakulisowa prawda o amerykańskiej, festynowej odmianie zapasów tu osią. Taka co zdziera z tego show bezlitośnie oficjalną spektakularną zasłonę medialną. Buduje nową perspektywę spojrzenia na ten z pozoru dziecinny teatrzyk (daleko mu do niego szczególnie w wersji prowincjonalnej), pozostawiając pomimo ogólnego niezrozumienia mojego dla tego rodzaju rozrywki pełen szacunek i podziw oczywisty dla fizycznej sprawności i poświęcenia głównych jego aktorów. Obraz to przygnębiający, ociekający prawdziwymi emocjami, tryskający wręcz nimi w wielu fragmentach. Pozbawiony koloryzowania w sposób bezpośredni ukazujący dramat człowieka przegranego, zrzuconego z piedestału. Porzuconego przez sezonową popularność, odartego z blasku, uzależnionego od farmakologii permanentnie stosowanej. Wyblakła gwiazda w fałszywej herosa postaci, to zwykły człowiek w niezwykłych okolicznościach egzystujący, poszukujący ciepła i intymności, starający się bezskutecznie na nowo ułożyć sobie życie. Rozbitek zagubiony, bez umiejętności przetrwania w środowisku obcym, bez szans na sukcesem zakończony szybki, spóźniony finalnie kurs relacji z najbliższymi. Wniosek końcowy logiczny, potwierdzający prawdę oklepaną, że wyrwanie się z uzależnienia od świateł sceny dla wszelkich gwiazd wręcz niemożliwe - powrót do zwykłej egzystencji szokiem dla nich zbytnim!

P.S. Za cholerę nie wiem co tam obecnie słychać u Hulka Hogana ale jak w mordę strzelił te tlenione pióra z nim mi się kojarzą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj