niedziela, 25 sierpnia 2013

Into the Wild / Wszystko za życie (2007) - Sean Penn




Jeżeli Sean Penn taki poziom w przyszłości utrzyma, to bez wątpienia miejsce wśród najwybitniejszych twórców kina ma gwarantowane. Niczym Clint Eastwood ścieżką równoległą aktorską i reżyserską z powodzeniem może podążać, budując przez lata imponujący dorobek. Przełom zdaniem moim dla Penna węszę w tym obrazie, taki co na salony reżyserskie go wprowadzi, nie ma takiej możliwości by bez echa jakiegokolwiek ta ekscytująca ballada przeszła. A jeżeli taki jej los będzie to albo promocja marna, albo gusta współczesnego widza już maksymalnie kiczem spowite. Ten obraz istotą kina przesiąknięty, ekscytująca przygoda tu osią wokół której wielopoziomowa emocjonalna mozaika układana. Tło przepięknymi pejzażami utkane, z folkową oprawą muzyczną legendarnego dla pokolenia mojego Eddie'go Veddera. Ono szlachetną przestrzenią do poetyckiej opowieści o życiu, starcie w dorosłość z pokaźnym bagażem błędów świata dorosłych. Naiwność bohatera wyłącznie w linii prostej pochodząca z chęci wyrwania się ze schematu jakim karmiony. Takim życiem w dostatku materialnym i nędzy uczuciowej jednocześnie, jaką fasadowo szczęśliwi rodzice mu kreowali, trafnie ujętym przez narrację prowadzącą siostrę Chrisa w przejmującym stwierdzeniu "... kłamstwa mogą poharatać dziecięcą psychikę o którą potem sami się pokaleczą." I tutaj rewers tej historii w osobach rodziców i ich dramacie zakończonym prawdopodobnie najbardziej wzruszającą sceną jaką na ekranie udało mi się zobaczyć - kolacja na trzy nakrycia i człowieka odpornego bezradność, by nie burzyć emocjonalnej uczty tym co jeszcze filmu nie widzieli. Imponująca to dla oczu i ducha w retrospekcyjnej formie zamknięta autentyczna opowieść o odkrywaniu fundamentalnych mądrości życiowych, malownicza historia ale i spóźniona lekcja pokory wobec natury - intensywna, bogata w doświadczenia. Wyjątkowo poruszająco głębokie to przeżycie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj