Spory ruch wokół siebie wraz z nowym
krążkiem wywołali. On zrozumiały, gdyż po dwóch albumach, które względnie
klasycznej formuły death metalowej się trzymały, teraz spora wolta stylistyczna
nastąpiła, a dzieci nocy świadomie sięgnęły do bogatej spuścizny melodyjnego
heavy lat osiemdziesiątych, gotyckiego mroku, folkowej przaśności, ewentualnie klimatycznego black metalu dziewięćdziesiątych, czy nawet
przychodeli przełomu 60/70. Tylko ignorant pozbawiony elementarnej wiedzy
odnośnie historii metalu i rocka będzie twierdził, że to takie nowe czy
odkrywcze. Oni przecież jedynie na swój sposób stosując klasyczne triki ukręcili kawał niezwykle
chwytliwej muzyki o wzorce sprzed lat opartej. Ona oprócz przebojowego potencjału zawiera w sobie sporą dozę
ciekawych aranży, czy intrygujących detali. Podana w formule krystalicznie czystego brzmienia, dopieszczonego niemal wymuskanego z wysuniętymi na plan pierwszy szczwanie utkanymi gitarowymi strukturami, będącymi zarówno trzonem jak i porywającym jego dopełnieniem - ach te solóweczki! :) Te sprytne aranżacyjne zabiegi nie pozwalają, by
o The Children of the Night napisać, iż przesyt oklepanych rytmicznych patatajek i
miałkich melodyjek zdominował całość doprowadzając słuchacza do przekonania, że grając
metal tylko banał i festyn rozsiewają na potęgę. Posiadają wychudzeni Skandynawowie niekwestionowany
talent i umiejętność odnalezienia się w nowej dla siebie konwencji
stylistycznej. Potwierdzają to nastoma kompozycjami i jeśli nawet nie goszczą w
moim stereo nader często, bo ta stylistyka obecnie nie stanowi obiektu mojego
większego zainteresowania, to z pewnością jest to przyjemna porcja nostalgii we
współczesnym wydaniu. Słuchając The Children of the Night powracam w myślach do wielu ikonicznych albumów o bardzo szerokich gatunkowo ramach - wiem też, że to chwilowe sentymentem
sterowane zainteresowanie, które już za chwile miejsca ustąpi aktualnym fascynacjom. Dodam jeszcze, że pomimo
instrumentalno-kompozycyjnej fachowości jedna rzecz w obecnym obliczu Tribulation mi
nie gra. W miejscu w którym za sprawą The Children of the Night się znalazło potrzebuje
wokalisty, który pisząc dosłownie śpiewać potrafi. Niestety Johannes Andersson prócz
sztucznie przestylizowanych krzyków i okazjonalnych teatralnych szeptów nie
pokazał czy stać go na potężne czyste zaśpiewy. Tak się teraz zastanawiam w jakim
kierunku wkrótce podążą, czy może do bardziej agresywnego mielenia powrócą, czy
też dalej (stosując w opisie uproszczenie) w heavy formułę brnąć będą. Jeśli drugie rozwiązanie ich kierunkiem
to dokooptowanie do składu człowieka który ten kompozycyjny potencjał czystym
śpiewem dopełni obowiązkowe. Dzisiaj i ewentualnie w przyszłości Tribulation z aktualną fakturą wokalu będzie dla mnie potwierdzeniem przekonania, że nic nie
hamuje rozwoju grupy tak skutecznie jak nieodpowiedni głos na pierwszym
froncie. Może cholera się czepiam, lecz takie moje odczucie, iż tu wokalu z prawdziwego zdarzenia trzeba, by pełen potencjał z muzyki Tribulation został wydobyty.
P.S. Poniżej lista, kogo konkretne wpływy ja tutaj słyszę. Od Iron Maiden, Mercyful Fate, Candlemass po Dissection, Opthalamia, Witchery czy po części stary Amorphis i Tiamat oraz nawet The Cult. I to wyłącznie okrojone skojarzenia.
P.S. Poniżej lista, kogo konkretne wpływy ja tutaj słyszę. Od Iron Maiden, Mercyful Fate, Candlemass po Dissection, Opthalamia, Witchery czy po części stary Amorphis i Tiamat oraz nawet The Cult. I to wyłącznie okrojone skojarzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz