Swego czasu produkcje tą przegapiłem, co
dziwne bo zdeklarowanym fanem największego hitu w karierze Bryana Singera,
czyli The Usual Suspects już od samej premiery byłem. Może tak uważnie jego
kariery nie śledziłem, może ówcześnie kino nie było aż tak bardzo w centrum
mojego zainteresowania bo dwudziestolatek innego rodzaju rozrywek poszukiwał. Nie ważne, nie będzie spowiedzi! Istotne teraz, że po latach w końcu tą
zaległość nadrobiłem i naturalnie pozbawiony gówniarskiego sentymentu swą opinię prezentuje. To jak się okazuje żadne kino o kultowym, ponadnormatywnym ciężarze
gatunkowym czy jakościowym, tylko solidny średniak z przyzwoitą rolą nastolatka Brada Renfro, który nota bene za smarkacza w kilku świetnych produkcjach swoją obecność zaznaczył (The Client, Sleepers) i bardzo dobrą weterana Iana McKellena znanego współcześnie chyba wszystkim z roli Gandalfa. Na podstawie opowiadania legendarnego już mistrza strachu
Stephena Kinga, który to zwykł niemal taśmowo bestsellery pisać, własną dość
skrzywioną wyobraźnie nieskrępowanie na papier przelewając. Ten kultowy pisarz to etatowy
dostarczyciel scenariuszy dla hollywoodzkich reżyserów, co ewenementem z
różnych poziomów jakości. Bo oto na jednej szali takie hiciory jak Misery, The
Shawshank Redemption czy ikoniczny The Shining, a po przeciwległej stronie równie liczne klasy C reżyserskie wypociny. Apt Pupil gdzieś pośrodku tej stawki się
odnajduje, to ani kicz ani tym bardziej majstersztyk. Solidny fundament pod
ekranizację z równie poprawnym efektem filmowym uzyskanym przez Singera.
Zwyczajnie względnie dobre kino z psychologicznym jądrem i mrocznym historycznym tłem.
P.S. Jak ktoś absolutnie nie w temacie i do seansu przystąpi niech jakichkolwiek okultystycznych skojarzeń się nie spodziewa, bo to o uczniu nie tego rogatego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz