Helen
Mirren to niekwestionowana dama, aktorka idealnie odnajdująca się w sztuce
kreacji postaci kobiet z prawdziwą klasą. Żadnych tam sztucznie wystylizowanych
div z drągiem w dupie, które z wystudiowanym przed zwierciadłem grymasem i
pretensjonalnością aspirującą do wysublimowanego poczucia estetyki
wyrafinowanie symulują. Tylko kobiet które obyciem, doświadczeniem,
intelektualnymi predyspozycjami, wrażliwością na sztukę i władczym
charakterem prawdziwy szacunek osiągają. U nich pokora i pewność siebie wspólnie
w harmonii współistnieją, naturalnie podziw wzbudzając, bo posiadając liczne
walory w samozachwyt graniczący z egocentryzmem nie popadają. Jej autorska
kreacja postaci Marii Altmann, precyzyjnie ujmując ten styl, maniera, zmagania
z twardą rzeczywistością ponazistowskiej Austrii, to jakość warsztatowa i
wartość emocjonalna najwyższa - twarda kobieta z zasadami bez nawet odrobiny
fałszywej pozy. Tyle laurki dla Helen Mirren, teraz kilka zdań o obrazie Simona
Curtisa. Jestem pod wrażeniem, ukrywać nie mam zamiaru, że po lekturze My Week
with Marilyn i teraz Woman in Gold uważam Curtisa za jednego z czołowych
reżyserów, który w wyborny sposób potrafi oddać ducha minionych czasów.
Uwypuklić szlachetny klimat czasu, architektonicznego bogactwa i mentalności ówczesnych
osób. Pobudza emocje i intrygujący wgląd w psychologiczo-społeczne aspekty
relacji między postaciami uskutecznia - ma człowiek żyłkę do tego rodzaju tematyki i basta. W
omawianym przypadku rozbudowaną, fascynującą historię pokazał z wartościową
lekcją dla tych pokoleń którym czasy niespokojne zostały szczęśliwie
oszczędzone. Tak po prawdzie niewiele się współcześnie zmieniło, ludzie na lep
populizmu, nietolerancji wobec koloru skóry czy etnicznego pochodzenia,
prostego zrzucania powodów własnych niepowodzeń na kozły ofiarne, łapią się
równie skutecznie. Nie korzystając z wiedzy historycznej lub traktując ją
wybiórczo, a często wręcz partykularnie, cynicznie lub nieświadomie wplątują
się w zaklęty cykl powtarzania błędów poprzednich pokoleń. Ludzie pamiętający
okrutne czasy wymierają widząc jak historia koło zatacza, w innych
okolicznościach, często miejscu ale według tych samych prawideł. Mechaniczny
brak pokory, zaraźliwa frustracja nieudaczników do władzy bezwzględnych
cwaniaczków, obsesyjnych psychopatów prowadzi. Oni bałagan zostawią, a
posprzątanie tego bajzlu, czy przywrócenie choć odrobiny sprawiedliwości jak
życie pokazuje trudne będzie. Opór materii
potężny, ludzka głupota bezgraniczna - przykre i straszne. :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz