Śmierć mistrza nakazała sięgnąć po raz wtóry po jego
filmową biografię autorstwa Michaela Manna, a że nie tylko od strony
merytorycznej to pozycja zacna, zatem powrót do niej z pewnością nieprzyjemnym
obowiązkiem nie był. Dodatkowo zdeklarowanym wielbicielem wszelkiego rodzaju
autentycznych historii opowiedzianych językiem filmowym, a dotyczących postaci
nietuzinkowych jestem, stąd zatopienie się w tych smutnych okolicznościach w
wartościowym obrazie prócz pogłębienia wiedzy o ikonie równolegle stworzyło okazję do kilku istotnych refleksji. Ich obiektem człowiek budzący swego czasu ogromne kontrowersje, z
jednej strony ikona boksu i wszelkich organizacji walczących z rasizmem z
drugiej showman z ogromnym ego, niewyparzoną gębą, taki arogancki kogut
podporządkowujący sobie mieszkańców kurnika. Społecznik, który wykorzystał
sławę nie wyłącznie dla egoistycznych celów, lecz także megaloman podatny na
religijno-ideologiczną indoktrynację. Egoista i altruista w jednej osobie, z żelazną konsekwencją realizujący postanowienia i wprowadzający zasady w życie. Postać barwna niezwykle,
z wyrazistymi przekonaniami zdolny do rzeczy wielkich jak i popełniający masę błędów. Uparty z przyrodzeniem z granitu, bezkompromisowy
z gigantyczną wewnętrzną motywacją. Utalentowany i pracowity, z wrodzonymi
predyspozycjami i wykutymi w treningu umiejętnościami. Mitoman poniekąd z tandetną
gadką nastawioną na zdobywanie lanserskiego poklasku (ach te jego rymowanki) i
mistrz niekwestionowany, który wstrząsnął środowiskiem pięściarskim i ówczesnym
amerykańskim społeczeństwem deklarującym w przytłaczającym stopniu przywiązanie
do konserwatywnych tradycji w duchu segregacji rasowej. Nie dziwi zatem, iż
jego kariera obfitująca w liczne zwroty
akcji, gdzie brak poprawności politycznej przysporzył mu zarówno mnóstwo wrogów
wśród białych decydentów i wiele sympatii pośród kolorowych braci, stała się
kapitalnym materiałem dla filmowców. Cieszy mnie, iż tak bogaty życiorys został
genialnie wykorzystany przez Michaela Manna, zarówno od strony emocjonalnej,
przenikliwie analizując legendę jak i
warsztatowej kapitalnie oprawiając treść dźwiękami z epoki, szlagierami czarnej
muzyki oraz niezwykle realistycznie odtwarzając sekwencje walk z genialnym zakończeniem obrazu kultowym starciem Alego z Foremanem. Unikalna postać i
godna jej prezentacja.
P.S. Przyznać muszę, choć wielbiciel „talentu” Willa Smitha ze mnie żaden, iż
akurat w tej roli wypadł naprawdę przekonująco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz