Tak się zdarzyło, że potrzebę obejrzenia mocnego kina
akcji poczułem, gdy akurat w moim zasięgu pojawił się najnowszy obraz sygnowany
nazwiskiem Johna Hillcoata. Może on nie jest specjalistą wyłącznie od modelowej
hollywoodzkiej sensacji, jednakowoż za pośrednictwem Tripe 9 udowodnił, że
także w tego rodzaju produkcjach odnajduje się znakomicie. Kawał krwistego
mięcha zapodał z realizacyjnym rozmachem, intensywną dynamiką i skomplikowaną
intrygą. Dramat maksymalnie nasycony brutalnością, osadzony w rzeczywistości
śmiało mogącej być określaną jako piekło na ziemi. W niej mafia, gangi uliczne
i gliniarze – ryje same zakapiorskie, co jeden to o profilu większego
twardziela z miną aroganckiego cwaniaka, miękkimi ruchami i bez emocji oczami.
Świat zakłamania, egoizmu i bezwzględności, chciwości i lansu z niewielkimi
przejawami ludzkich odruchów tłamszonych koniecznością przetrwania.
Złożona plątanina zależności, wyłącznie osobnicy umoczeni bądź szantażowani, żadnych
czytelnych granic między dobrem i złem oraz naciąganej tandetnej
superbohaterki. Realizm rządzi, bez kosmetycznych zabiegów, a jego fundamentem
prócz świetnego przekonującego scenariusza, kapitalnych zdjęć i energetycznego
montażu wyborna obsada. W niej między innymi Casey Affleck, Woody Harrelson, Chiwetel Ejiofor i
Kate Winslett w roli udowadniającej jak uniwersalną jest aktorką. Nie
spodziewałem się przyznam, mimo że nazwiska zacne, iż to wysokooktanowe kino,
aż tak wysokiej klasy będzie.
P.S. Kolejny raz popisał się dystrybutor tłumacząc tytuł – brawa, takie ekstremalnie ironiczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz