Francis Ford Coppola, choć zdarzały mu się także
filmy dość rutyniarskie dał się poznać oczywiście przede wszystkim jako
specjalista od ambitnego kina, wizualnie mocno wystylizowanego. W tym kierunku poszedł wyraźnie
przygotowując Tetro, bo właśnie strona wizualna zdaje się być najmocniejszym atutem tej produkcji. Intensywnie czarujące czarno-białe kadry dominują, a
kolorowe zarezerwowane są dla retrospekcji oraz plastycznych wizualizacji. W
pieczołowicie przygotowanej scenografii, w natchnionej grze światłem i cieniem,
takim artystycznym spojrzeniu na kino kryje się największy walor tego obrazu. W
atmosferze przesyconej duchem argentyńskiego tanga i nostalgicznym spojrzeniu w
kierunku klasycznego włoskiego kina. O krok za formą stoi zaś treść, może nieco
banalna, trącająca latynoską telenowelą, jednak podana z intelektualną przenikliwością, Freudowską analityczną głębią przez co dość skutecznie uciekająca spod ostrego noża krytyki. Widowisko
hipnotyzujące i zarazem nieco usypiające – takie „artístico” dla części widzów zapewne zbyt pretensjonalne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz