Audrey Tautou jako
charyzmatyczna filigranowa babeczka wydaje się być w tym miejscu idealnie obsadzona, aby
przekonująco według zamysłu reżyserki oddać charakter osobowości Gabrielle "Coco" Chanel. Kobiety tak samo
subtelnej fizycznie jak mocarnej duchowo. Zbuntowanej, utalentowanej, czarującej,
bystrej i pracowitej. Wykorzystującej wszelkie nadarzające się szanse i
odpowiednie okoliczności, by chwytać los i sterować jego konsekwencjami. Ta
doskonała obserwatorka, urodzona anarchistka z „wyrobionym niesmakiem”, wrażliwa i skutecznie
ukrywająca tą wrażliwość, w dzieciństwie dotknięta samotnością w dorosłym życiu
w towarzystwie doskonale się odnajdywała, przykuwając swoją osobą uwagę i
urzekając osobowością. Zaczynając od roli podrzędnej szansonistki zawędrowała
na salony mody, tak naprawdę wprowadzając do nich rewolucję także obyczajową.
Stworzyła własne imperium i stała się synonimem szyku i niezależności. Widać
wyraźnie, iż to film nakręcony przez kobietę, bo jak mniemam, tudzież domyślam się w
swej może męskiej arogancji, doskonale odzwierciedlający istotę kobiecości.
Potrzebę wyrwania się z samczej dominacji, z pętających autonomię konwenansów,
pozostając sobą, naturalną i niezwykle kobiecą w subtelnej prostocie. Film
bardzo klasyczny, ale dzięki tej przewidywalnej, czasem nawet nazbyt
zachowawczej formule, też tak mocno widza uwodzący. Ponadto ze znaczącym minusem jak jego
krytycy uwagę zwracają, bowiem obniżający swą wartość poznawczą, gdyż skrojony z
banałów i pomijający sporo kontrowersji z jej życia. Ale to tylko opinia tych co wiedzą więcej i lepiej. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz