Pełna powaga, ani grama
przesady, może jedynie ciut poniżej dostrzeżecie, gdy o tej (już nie jestem w
stanie policzyć, której ostatnio) filmowej biografii napiszę. :) Historii jak twierdzą
znawcy tematu jednego z niewielu prawdziwych artystów w świecie mody.
Pochodzącego z szanowanej rodziny młodziana, wrażliwego i utalentowanego. Rzekłbym
potocznie delikatesika takiego, potrzebującego permanentnej opieki, bo
absolutnie nieprzygotowanego na mentalne sprostanie całej przez los dla niego zaprojektowanej sławie. Co rusz umierającego ze
zgryzoty, ale i dzięki wsparciu bliskiej osoby potrafiącego momentami (tak jak wyjątek potwierdza regułę) przedzierżgnąć się w człowieka ambitnie walczącego o własne prawa. Zmieniał się
Yves Saint Laurent ustawicznie, miotając się przez lata przestawał być sobą, wyrywając się wbrew własnej
naturze z ograniczeń skromności i wstydu, stając co rusz w powodowanych słabościami kontrastach skrajności. Nie w
pełni szczęśliwy, bo w kryzysach natchnienia bezradny wobec wymagań przede
wszystkim własnych wobec siebie. Wyznaczył ISL nowe rewolucyjne trendy,
przeniósł modę w zupełnie nowy wymiar, wraz z kolejnymi etapami kariery, konsumowania sukcesu i splendoru zyskał względną, bo zawodową i tylko na pozór pewność siebie. Miotał się niestety
nader często i tak naprawdę jako wieczny dzieciak nie wiedząc czego do końca pragnie, popadał co rusz w melancholie nasyconą wątpliwościami. To w mej ocenie przepiękny film w formie hołdu dla małego księcia,
który przez własną nadwrażliwość do końca szczęścia nie zaznał. Z genialną, przeuroczą muzyką Ibrahima Maaloufa, od której tutaj tak wiele zależy, bowiem ile ona czaru tej
biografii dodaje i jak bardzo intensywnie porusza trudno mi bez użycie wzniosłych, zdobnych w przesadę słów pisać. Jest w filmie Lesperta elegancja i dobry gust - jakby wprost przeniesione z projektów ISL. Jest w nim ten/to filmowy/e "haute couture" (wysokie krwaiectwo) budzące zachwyt. Donoszę, że piękny film obejrzałem i podzielić się tym doświadczeniem na blogu, bez względu na orientację seksualną bohatera nie omieszkałem. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz