Długo Ludzkie dzieci
czekać musiały na swoją kolej, abym na własne oczy mógł się przekonać, że
świetne recenzje jakie wówczas przed ponad dekadą praca Alfonso Cuaróna zbierała, nie były szyte na
wyrost. Na usprawiedliwienie tylko dodam, iż moje karygodne ociąganie się było
wprost powiązane z osobistym niezbyt entuzjastycznym odbiorem oscarowej
Grawitacji. Tyle że jak Grawitacja wydała mi się przeładowana bezduszną
techniką, a uboga wyraźną treścią (nie trafiła do mnie tamta filozofia – może
trafi kiedyś w przyszłości), tak tegoroczna Roma okazała się dziełem
wielkiego formatu, idealnie kojarzącym ze sobą techniczne możliwości, artyzm i treść właśnie. Tym samym nagle,
wbrew wcześniejszym uprzedzeniom Cuarón stał się dla mnie interesującym
obiektem filmowego zainteresowania, a jego wizja przyszłości nie musi już czekać lat
przynajmniej kilku na maksymalnie subiektywną ocenę. Jak się okazało to potwornie mroczna przez
wzgląd na swoje duże prawdopodobieństwo perspektywa niedalekiej przyszłości,
zawierająca w sobie wszystkie najważniejsze cechy kina apokaliptycznego, podbudowanego
zarazem intrygującą kwestią polityczno-społeczną. Istotą w niej zaburzająca
delikatną równowagę migracja ludności z terenów konfliktów, zorganizowana
przestępczość z cechami terroryzmu, kryzys demograficzny o podłożu
biologicznym, krusząca resztki ładu społecznego anomia i wszechogarniający
nihilizm. Produkcja zrealizowana z dbałością o detaliczną precyzję i szczegółowy
scenograficzny super realizm - uchwycone doskonałym okiem Emmanuela Lubezkiego,
w długich płynnych ujęciach (scena ucieczki w aucie). Przyznaję, że nie jestem
hurraoptymistycznym zwolennikiem tego rodzaju surowego futurystycznego kina, a
ostatnio coś w podobnej estetyce wizualnej, co by mnie zachwyciło bez reszty
oglądałem w przypadku 12 małp Gilliama. Jednak nawet, gdy przez wzgląd na przynależność gatunkową film Cuaróna nie pobudził u mnie totalnej ekscytacji, to przypomniał, iż trochę się stęskniłem
za taką formułą - szczególnie gdy obiektywnie stanowi
najwyższą jakość w swojej kategorii. Children of Man to kino odpychające i przerażające, brudne i surowe, jednocześnie ze względu
na czas powstania nowatorskie technicznie, a jego wymowa filozoficzna przez pryzmat
nadziei szczególnie wartościowa i na przekór złowieszczym proroctwom mimo wszystko choć odrobinę optymistyczna. Podsumowując, absolutnie czasu przed telewizorem nie żałuję i Romie
poniekąd za motywujący impuls dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz