wtorek, 9 czerwca 2020

Matthias & Maxime (2019) - Xavier Dolan




Trzecia we wstępie krótka scena i natychmiast widać kogóż to film gości na ekranie. Mimo, że w najnowszej historii Dolan nie korzysta bez opamiętania z charakterystycznych dla siebie ujęć teledyskowych, to tych kilka (bardziej obficie w drugiej fazie użytych), daje jednoznacznie do zrozumienia, że wypracowana charakterystyczna maniera, określa pracę reżyserską tego wciąż jeszcze młodziana. Tak na marginesie, to rzeczywiście niesamowite, że obecnie zaledwie 31-letni reżyser dysponuje już takim bogatym dorobkiem i do tego ten dorobek tak niezwykle już charakterystyczny. Ale temat wieku, jak i niewątpliwego talentu Dolana nieraz już w refleksjach filmowych podnosiłem, więc teraz postaram się nie przeciągać, tylko przejdę, jeśli to już możliwe do sedna. Sednem najnowszego obrazy Kanadyjczyka, po raz enty relacje międzyludzkie (wplecione też płynnie te rodzinne), a dokładnie (co myślę nie zaskakuje), te które mianem kontrowersyjnych, szczególnie w społeczeństwach konserwatywnych określane. Tożsamość seksualna, związki nieheteronormatywne ubrane zostają przez Dolana w kameralnie poetycką formułę filmową o równym stężeniu pierwiastka artystycznego (obraz, muzyka), jak i błyskotliwe przekazywanej kwestii merytorycznej. Wszystko w tym obrazie wygląda wiarygodnie, a jego stronie emocjonalnej należy się bez wahania przymiotnik poruszający - mimo iż w stu procentach heteronormatywna osoba go tutaj używa. :) Bo to nie jest kwestia osobistych przekonań czy odczuć, to sprawa naturalności w przekazywaniu prawdy o indywidualnym człowieku, wciśniętym we wzorcowy wymiar funkcjonowania w społeczeństwie. Przekraczając granice dorosłości realizujemy przecież właściwy dla tradycji schemat rozwojowy (małżeństwo, kariera zawodowa), a nasze uczucia często schodzą na dalszy plan dla dobra względnie komfortowej egzystencji, innymi słowy "świętego spokoju". Przez dwie godziny projekcji, ponownie u Dolana emocje wrzeć na moment nie przestają, chociaż często głęboko one skrywane, pulsujące intensywnie pod powierzchnią i dla utrzymania napięcia oraz dynamiki opowieści, podług zasady - trzymamy się wiarygodności, więc stosujemy też ich nagłe (gdy miarka się przeleje) eksplozje. W poruszający głęboko dramat, złożony z segmentów, części które budują napięcie narracyjne i w przemyślany sposób uderzają w odpowiednie emocjonalne tony, podążając składnie w kierunku finałowego punktu kulminacyjnego i po drodze trzech, może czterech pośrednich jesteśmy przecież angażowani. Z udziałem mnóstwa ornamentów produkcyjnych, z kalejdoskopem intelektualnych dyskusji, nadpobudliwego dowcipu oraz z pięknym w tle, wzruszająco-przejmującym motywem muzycznym, bez którego skuteczne uderzanie we wspomniane uczuciowe tony było pewnie niekompletne. Tak się właśnie kręci zmysłowo marzycielskie historie miłosne w tonie subtelnego dramatyzmu, kiedy jest się Xavierem Dolanem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj